poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Rozdział 6



Rozdział 6 jest bardzo nieoczekiwany i tak znienacka, ponieważ jutro dopiero wieczorem wracam, więc nie będę miała czasu na pisanie. A dziś wena mnie opuściła i dłuuugo rozmyślałam nad tym rozdziałem, ale wkońcu napisałam go :P 
Trochę wspomnień Ryunne i jest dobrze !
Następny rozdział, zobaczymy jak dam radę to napiszę, ale to zależy od tego czy będzie chciało mi się spać, ale zapewne znów będę przesiadywać do pierwszej w nocy, a dziś spać punkt dwudziesta trzecia o szóstej jadę po brata i babcię, ale przy okazji z mamą do pracy, a potem po nich do Gdańska. Nie mogę się doczekać spotkania z braciszkiem!!



" [...] A czy cokolwiek w Soul Society jest fair? [...] "




- Urahara-san, przyprowadziłem ją jak prosiłeś.
Staliśmy na przeciwko Kisuke. Ryunne wpatrywała się w kapelusznika z zaciekawieniem. Czułem jak jej reiatsu waha się co jakiś czas jakby ciągle nad czymś rozmyślała. Jej zachowanie było bardzo na dystans. Urahara machał sobie wachlarzem przy twarzy siedząc obok Rukii i Ishidy, którzy przyglądali się dziewczynie. Inoue jak zawsze była szeroko uśmiechnięta, a Sado zasypiał na siedząco.
- Oni też są zamieszani w tą całą sprawę? - spytała nieśmiało Ryunne.
Kisuke uśmiechnął się i spojrzał na nią z zaciekawieniem.
- Ryunne-kun zmieniłaś się od naszego ostatniego spotkania. Twój wygląd jest taki sam, ale zachowanie... no cóż kiedyś byłaś otwarta i odważna... pełna wigoru - rzekł wymachując rękoma.
Czarnowłosa patrzyła na niego z wielkimi oczami.
- Ry... - usłyszałem głos Apokalipsy.
Zanpaktou pojawiła się obok Shinigami i rozdziawiła usta rozglądając się po pomieszczeniu. Ryu zwróciła wzrok na nią i lekko się uśmiechnęła. Opuściła głowę i przymknęła oczy.
- Jak zawsze pojawiasz się w dogodnym czasie - szepnęła.
Shōjo* położyła rękę na ramieniu swojej mistrzyni i zmierzwiła jej włosy drugą ręką.
- Apokalipso, nie zmieniłaś się. Jesteś taka jak kiedyś, bardzo nadopiekuńcza dla swojej pani...
Wtrącił się geta-bōshi. Pogromca Dusz spojrzał spod przymróżonych oczu na niego i uśmiechnęła się diabolicznie.
- Urahara Kisuke, dobrze cię widzieć - powiedziała idąc w jego stronę.
Chwyciła go za gardło i wyszczerzyła groźnie swoje zęby. Paznokcie wbiła w jego skórę, a ten cicho zachichotał.
- Ho, ho ciekaw jestem z jakiego powodu pragniesz mi wyrządzić krzywdę...
Na jego szyi pojawiły się czerwone ślady od nacisku jej dłoni.
- A kto pozwolił na wygnanie mojego mistrza? Kto pozwolił abyśmy odeszły?
Raptem obok Urahary pojawił się Tessai, który odciągną od swojego szefa wściekłą dziewczynę. Ta szarpała się i krzyczała na masywnego mężczyznę by ją puścił, ale ten postawił ją dopiero obok Ryunne. Apokalipsa chciała do niego podbiec, lecz zatrzymała się i wpatrzyła w Ryunn, która zachwiała się. Szybko do niej podszedłem i złapałem za ramiona. Ry zemdlała.


********

Ciemność. Głucha ciemność. Mrok pochłaniał wszystko co mnie otaczało. Zniknęła Apokalipsa oraz Urahara tak jak i cała reszta. Głosy traciły na sile i stwarzały echo w mojej głowie. Czułam, że chyba zemdlałam albo znowu mam napływ wspomnień.
I to była prawda. Znalazłam się w swoim ciele. Nie zwracałam uwagi na to co mnie otaczało tylko na zaistniałą sytuację. Trzymałam w dłoni katanę taką jaką mi wręczyła Apokalipsa. Czułam, że uśmiecham się samoistnie. Na przeciwko mnie stała mała różowowłosa dziewczynka w czarnym kimono. Wyglądała jak dziecko, ale z lewej strony zwisała jej pochwa od miecza, a wystająca z niej rękojeść była koloru różowego.
- Yachiru-chan czy muszę akurat z tobą prowadzić walkę? - spytałam.
Ona zarzuciła bordowymi oczami okazując, że za bardzo się przejmuję.
- Ken-chan pozwolił mi ulepszać szybkość twoich ruchów - rzekła swoim dziecięcym głosikiem.
Wzięłam swoje ręce na biodra i przekrzywiłam głowę nieznacznie w lewo. W tym momencie zawiał wiatr, a moje włosy poszybowały wraz z jego rytmem.
- Czyli to w pewien sposób nie jest walka? - dopytywałam.
- W pewnym sensie tak, Ryunne-san... - powiedziała podskakując do góry.
Uśmiechnęła się lekko i spojrzałam za siebie.
- A w zamian za wolne od nauki dzisiaj chciałabyś kosz słodyczy?
Chibi wskoczyła mi radośnie na ramię i uczepiła się na nim jak małpka.
- Hai, Hai, Hai, Hai! - krzyczała szczęśliwa.
"To zawsze na nią działa"
Usłyszałam swoje myśli, które tak na prawdę nie należały do mnie tylko do dawnej osoby nazywanej Ryunne, do dawnej mnie.
- To chodźmy Yachiru! Co chcesz kosz czekoladek czy czegoś innego...


Mój głos cichł, a wszystko co mnie otaczało znikało w pustce. Po chwili znów ukazały się obrazy. Siedziałam w jakimś pokoju na kolanach i przeglądałam zdjęcia, aż raptem usłyszałam, że ktoś zmierza w moją stronę. Wstałam i stanęłam tam, gdzie było najciemniej. Rozsuwane Drzwi od pomieszczenia otworzyły się szeroko, a w nich ukazał się mój ojciec.
Mężczyzna wszedł do środka, a za nim jakiś łysy chłopak. Chyba mnie nie wyczuli bo nikt nie zwrócił na mnie uwagi.
"Ikkaku-san po co przyprowadził cię tu mój ojciec?"
Znowu obił się o mój umysł mój głos.
- Kapitanie jakie masz dla mnie zadanie? - spytał się.
Zaraki spojrzał na niego z diabolicznym uśmiechem.
- Trzeci oficerze, Madarame Ikkaku czy mógłbyś wraz z piątym oficerem Yumichiką Ayasegawą wyruszyć na patrol...


Znów obraz znikł i pojawił się nowy.
Przede mną stał ten łysy chłopak.
- Zaraki kazał mi z tobą poćwiczyć kidou z czego nie wiem kim ty w ogóle jesteś... Nie podał mi twojego imienia...
Stałam bokiem i patrzyłam na niego. Uśmiechnęłam się szeroko.
- Madarame Ikkaku nie jest twoim zadaniem rozmyślanie nad tym kim jestem. Nie musisz tego wiedzieć. Jesteś tu tylko po to aby mi pomóc w ulepszeniu kidou.
Ikkaku wyszczerzył się w szerokim uśmiechu.
- Masz pojęcie, że nie jestem dobry w kidou...
- Mam pojęcie, ja na tobie tylko będę je testować...
Chłopak zmrużył oczy.
- I po to tylko tu przyszedłem? - wybuchł.
Zaczął wymachiwać rękoma w każdą możliwą stronę, a ja cicho zachichotałam i zakryłam usta dłonią jak to dama.
- Droga wiązania numer sześćdziesiąt trzy: wiążące zwoje łańcuchów - wyrecytowałam z naciskiem na każde słowo.
Nieświadomy tego co się dzieje Ikkaku został obwiązany, ciasno złotym łańcuchem. Chłopak zaczął się wyrywać i krzyczeć.
- Ej nie ostrzegłaś mnie! To nie fair!
Zamknęłam oczy i wciągałam do płuc zapach sakury. Był taki delikatny i piękny.
- A czy cokolwiek w Soul Society jest fair? - zapytałam.

Chibi - mała (osoba)
Shojo - dziewczyna

2 komentarze:

  1. Tak szybko dodajesz te rozdziały, że nie nadążam z komentowaniem ;A;
    No ale okej i tak jest dobrze xD fabuła się rozwija swoim tempem, powoli ukazuje się więcej faktów, no i oddział 11 *o* (jedno zastrzeżenie, od zagorzałej fanki Yumichiki - on jest piątym oficerem, nie czwartym ;; on nie cierpi tej cyfry ;;)
    Ale ogółem jest fajnie, miło się czyta, a to że tak szybko piszesz to też jest plus c:
    Pozdrawiam~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sorry zrobiłam błąd z Yumichiką tak chyba po prostu za szybko pisałam i się zapomniałam, jak będę w domu to poprawię ^^

      Usuń