środa, 28 marca 2018

A co my tu mamy...


Witam Was moje duszyczki! 
Patrzcie kto do Was przybył! 
Neverli we własnej osobie! 
Nie dowierzacie? 
Co się dziwić, nie było mnie tu prawie cztery lata ;-; o zgrozo wybaczcie, naprawdę, ale wiecie co? Odnawiam Bleach, jestem na 110 odcinku pomijając fillery i co w związku z tym?!
Powracam, wprowadzam poprawki i kontynuuje, jednakże niestety już nie na bloggerze, jeśli ktoś jeszcze tu jest to zapraszam na mojego Wattpada, tam będę wstawiać wszystko po kolei. 
Przyznam Wam szczerze, że jest mi okropnie źle z tym, że opuściłam ten blog na tak długo, uwierzcie mi - moje serce krwawi, ale zrekompensuje to Wam i sobie, zgadzacie się na taki układ? xD 
Zapraszam Was na mój profil 
"Książka" nosi nazwę "Silent Scream" :D
Więc - miejmy nadzieję - do zobaczenia!
 

wtorek, 7 kwietnia 2015

Poprawki i tak dalej...




Hej, hej!
Planuję powrót, za jakiś czas, może w maju, może w czerwcu, a może w wakacje, jeszcze zobaczę, aczkolwiek aktualnie planuję zrobić "przemeblowanie" i nanieść poprawki na swoje wszystkie opowiadania, które były wrzucane na blogi, zacznę od tegoż bloga :) 
Możliwe, iż narzucając małe poprawki napiszę nowy rozdział ^-^
Trzymajcie za mnie kciuki!

Kochająca
Neverli
















czwartek, 19 czerwca 2014

Część 2 - Prolog

To nie jest 22 rozdział, to jest rozpoczęcie Części 2, więc prolog :)
Wiem, że jest beznadziejny i wyciskany, lecz nie miałam pomysłu, ale na następny - mam!
Trzymajcie za mnie kciuki!
Rozpoczynamy nowy rozdział w życiu Ichigo i Ryunne :P



"[...]Co byś zrobił, mój drogi Aizen'ie?[...]"

   Niebo wiszące nad Karakurą powoli z błękitu przeobrażało się w lazur. Chmury przypominające watę cukrową, płynęły po nieboskłonie. Możliwe, iż gdzieś tam w górze walczyli Shinigami.
   I tak też było.
   Ryunne wraz z Ichigo wychodząc z Bramy Senkai postanowili pójść powalczyć między sobą. To było nieco dziwne, aby dwie będące blisko siebie osoby zechciały stoczyć ze sobą pojedynek.
   Ja przyglądałam im się z dołu, siedząc na dachu opuszczonego wieżowca.
   Kurosaki wymierzał Kenpachi szybkie ruchy Zangetsu. Przecinał powietrze i skakał w górę. Było widać, że dziewczyna wyszła z wprawy, ale jakoś udawało jej się bronić. Odskoczyła do góry i zrobiła ruch, którego ani ja ani jej przeciwnik się nie spodziewaliśmy. Spadła na chłopaka z gradem silnych uderzeń zwalających rudowłosego na kolana.
   Spojrzała się na niego triumufująco z góry i przykucnęła przy nim zakrywając jego twarz swoimi włosami.
   Oboje wybuchli śmiechem, a Ichigo pociągnął zwyciężczynię na siebie przytulając do swego ciała jej małą istotkę.
   Prychnęłam pod nosem i odwróciłam spojrzenie.
   Miłość - obrzydliwe uczucie.  Nienawidzę patrzeć na ludzi obdarzających się tą emocją. Miłość to jest coś tak dziwnego jak jedzenie robali, jeśli mogę to tak porównać. Istota ludzka powinna być równie samotna jak ja. Ale każdy ziemianin pragnie miłości.
    Ichigo nie zasługiwał na moją przyjaciółkę, o nie.
    Usłyszałam ruch za sobą i gwałtownie się odwróciłam.
    - Witaj Neverli.
    Wytrzeszczyłam oczy widząc mojego tak zwanego pana, który panował w Hueco Mundo. To on uzależnił mnie od swojej herbatki. Czasami za jego plecami z Arrancar'ami nazywamy go Herbacianym Królem, na szczęście nie miał okazji dowiedzieć się o swoim pseudonimie. Jeszcze. Jeszcze  to dobre słowo.
    Przełknęłam ślinę i pozwoliłam wypęznąć na moją twarz przebiegłemu, ale fałszywemu uśmieszkowi. Podparłam ręce na bokach i pochyliłam się do przodu w geście ukłonu.
    - Aizen.

***

   Podniosłam głowę znad twarzy Ichigo i spuściłam wzrok na dół. Zobaczyłam stary, niezamieszkany i wyniszczony wieżowiec. Stały na nim dwie osoby. 
   Jedna miała brązowe włosy i stała dosyć daleko od tej drugiej. Był to mężczyzna, a jego biały strój powiewał na wietrze unosząc się wraz z nim. Jeden kosmyk także szybował razem z wiatrem. 
   Druga osoba... 
   - Neverli... - wyszeptałam zdziwiona. 
   Potrząsnęłam Ichigo, który wpatrywał się we mnie tymi brązowymi oczami ze zszokowaniem. 
   - Ichigo tam jest Neverli! - powiedziałam dosyć głośno, ale nie tak, aby oni usłyszeli. 
   Usiadł po turecku delikatnie spychając mnie z siebie i mocno wychylając się do przodu z maksymalnie rozszerzonymi powiekami. Mocno wciągnął powietrze w płuca i wypuścił je przerażony. 
   - Trzeba powiadomić Uraharę... tamten facet to Aizen.
   Przy ostatnim słowie zwrócił wzrok na mnie. Wiedział, że słysząc to będę chciała coś zrobić głupiego. I to bardzo głupiego. Miałam ochotę zlać dupę temu idiocie, który stał na dole i prowadził po cichu konwersację z Never. Zasłużył na moją złość. Ale czy dałabym mu radę? Może Nev udzieliłaby mi pomocy? A może ona dla niego pracuje? 
   - Czy oni wiedzą, że się tu znajdujemy? - spytałam odbiegając od tematu. 
   Ichigo złapał mnie za ramiona i zmusił do zajrzenia wprost w jego oczy. 
   - Bardzo możliwe, ale nawet nie próbuj stąd zejść, a ja pójdę po Uraharę, ok? Masz  ich pilnować, nic więcej rozumiesz?  
   Krótko zachichotałam. 
   - Aż tak głupia nie jestem, Ichi. Proponuję ci iść, bo zaraz ich tu nie będzie - szepnęłam i odepchnęłam go w geście tego, aby ruszył się w końcu. 
   Wstał z miejsca i ostatni raz rzucił mi spojrzenie i shunpo popędził w stronę domu Kisuke. 

***

   - Co tutaj robisz, Neverli? - zapytał świdrując mnie wzrokiem. 
   Zaczęłam przechadzać się w kółko i próbowałam nie zwracać uwagi na zniknięcie Ichigo. Bez niego Ryu przy spotkaniu z tym Shinigami od razu trafi do Las Noches. Nie ma szans. 
    - Powiedzmy tak, że załatwiałam sprawy - odpowiedziałam obdarzając go uśmiechem morderczyni jaką mnie mianowano. 
    Aizen uniósł znacząco brwi i roześmiał się na moje słowa. 
    Podejrzewałam co ma na myśli.
    - Zabijanie Shinigami nadal sprawia ci przyjemność? 
    Z  prędkością shunpo podeszłam do niego i złapałam go za płaszcz tuż pod gardłem podnosząc go lekko do góry. Brązowowłosy i tak nie wyrażał żadnych emocji świadczących o tym, że się wkurzył. Znałam go dosyć długo i stwierdziłam, iż ta podła istota nie potrafi wyrażać jakiejkolwiek rzeczy, która mogłaby zdradzić jego słabość.
   Wykrzywiłam twarz przebiegle ściskając jeszcze mocniej materiał. Przejechałam paznokciem po jego szyi patrząc na nią łakomo. Z przyjemnością przejechałabym po niej moim Madness'em. 
   Splunęłam na twarz mężczyzny. Ten się tylko wzdrgnął i szybkim ruchem starł należącą do mnie ślinę z policzka. 
    Byłam taka niska, a potrafiłam takiego faceta unieść nad ziemią. 
   - Nie martw się, kiedyś nadejdzie twoja kolej, poczekaj chwilę, pod koniec przyjdzie czas na ciebie, skurwysynie - wyszeptałam mu wprost do ucha ówcześnie przysuwając się niebezpiecznie blisko twarzy "przeciwnika" będącego mym pracodawcą. 
   Rzuciłam nim w powietrze, ale on szybko powrócił do dawnej pozycji patrząc na mnie z rozbawieniem. Oczy same mu się śmiały. 
   - Nie uda ci się, ja będę pierwszy, ale teraz - oboje potrzebujemy siebie nawzajem. Później możemy rozstrzygnąć wszelkie niedogodności, co ty na to? - zapytał stojąc już równo. 
   Zatarł dłonie o siebie kpiąco. 
   Wydałam z siebie dźwięk niczym wściekła kotka. Brzmiało to trochę jak warczenie, ale warczeniem nie mogę tego nazwać. 
    - No tak. Jesteś mi potrzebny, hę? A gdybym ja tak stanęła na czele twoich ludzi i zasiadła na twym tronie? Co byś zrobił, mój drogi Aizen'ie? Wtedy uzyskałabym wszytko co jest mi potrzebne - zaśmiałam się psychopatycznie. 
    Dawny kapitan 5 oddziału podniósł teatralnie rękę do góry, a tuż za nim otworzyło się coś w typie garganty. 
     Uniósł ku górze prawy kącik ust w półuśmiechu. 
     - Jushiro, nigdy mnie nie pokonasz, pracujesz dla mnie, nie wywiniesz się z tego, a tak a propos: Ryunne zostanie zabrana do Hueco Mundo, Stark już po nią przyszedł. - powiedział złośliwym tonem i zniknął. 
    Przerażona uniosłam oczy do góry i ujrzałam, jak pierwsza Espada szarpie się z moją przyjaciółką. Zła wyskoczyłam do góry, ale mężczyzna zniknął już w gargancie wraz z krzyczącą Ryunne. 
    - Zabiję go!

A miało być tak pięknie!




środa, 21 maja 2014

Blog :3

Hej, hej :)
Sorry, że ostatnio nie piszę, ale rozdział 22 mam już w przygotowaniu ^^
A tak poza tym nie po to piszę ten post, chodzi o...
Nowego bloga o 30STM, a czemu akurat o nich? No cóż... powiedzmy tak - od jakiegoś czasu jestem Echelon i nie potrafię żyć bez tej muzyki, bez patrzenia na Jared'a i pisania o nim, dlatego założyłam ten blog i zaczęłam pisać :3

this-is-love-30stm.blogspot.com

piątek, 2 maja 2014

Rozdział 21

A więc proszę :P
Długo oczekiwana 21, a także zakończenie wątku - Soul Society. Następne rozdziały będą związane z Hueco Mundo itd. wiecie Aizen i te sprawy xD
Mam nadzieję, że zakończenie pierwszej części jest dobre :)
Wiem także, że to jest jeden z gorszych rozdziałów, ale po prostu nie miałam pomysłu i no wiecie musiałam coś głupiego wycisnąć z mojego głupiego móżdżka :D




"Wtedy to wszystko byłoby oparte na kłamstwie"

Prędko podeszłam do Ichigo, który spoglądał w miejsce, gdzie wcześniej znajdowała się Neverli. Nie pozostało po niej śladu. Rozpłynęła się w powietrzu.
Wszyscy mieli zdziwione twarze, tylko Kapitan Głównodowodzący wyglądał tak jak zawsze. Tej istoty nic nie zmieni - nawet najgorsze wydarzenie. Za to nigdy w życiu nie ceniłam Yamamoto, zresztą nigdy go nie ceniłam, był dla mnie tylko i wyłącznie osobą stojącą o wiele wyżej niż wszyscy, choć i tak nieco niżej niż Centrala 46. Co najlepsze od czasu, gdy miałam świadomość tego kim jestem, w Seireitei zmieniło się tak wiele, lecz on pozostał na tym samym miejscu.
Neverli?, pomyślałam. To niemożliwe aby to była ta sama delikatna istotka, która razem ze mną w tym samym czasie skończyła akademię. Jej także nauka zajęła tylko rok. Obie stałyśmy na równi, lecz po skończeniu nauki ja stałam się silniejsza, a zaś Nev staczała się powoli, nie podnosiła swojej mocy, chociaż... teraz coś w jej reiatsu było tak potężne, że gdyby nie to, iż także jestem potężna - straciłabym moc aby oddychać. Czy to możliwe aby Never, aż tak się zmieniła?
- Ryu - wyszeptał Ichigo.
Chłopak przysunął się do mnie i stanął tak, by mój wzrok nie padał w miejsce, gdzie ówcześnie stała sylwetka Juushiro. Ja i tak podniosłam głowę nieco wyżej tak by ujrzeć cokolwiek - bez skutków - jestem za niska, stwierdziłam w głowie.
To wszystko wyglądało dziwnie, a także miałam trochę wątpliwości co do tego co oznajmił Genryusai, lecz nie miałam dowodów na jego kłamstwo. Coś w głębi krzyczało we mnie słowa Neverli sprzed roku, gdy po raz ostatni dano mi ujrzeć na wolności - Seireitei i niebo wiszące nade mną.
"Neverli stała nieopodal mnie, przyparta do muru z podbródkiem uniesionym ku górze i oczami błądzącymi po błękicie nieba. Jej twarz była wyraźnie obojętna, lecz w oczach dostrzegałam tą dzikość, która była obecna za każdym razem, gdy ją spotykałam. Ręce miała skrzyżowane na piersi, a usta wygięła w gorzki uśmiech. 
Dostrzegła mnie, pomyślałam. Zawsze, gdy orientowała się, iż ktoś ją obserwuje robiła taką minę. Był to wyuczony już przez nią gest.
Jej oczy powoli i drapieżnie wędrowały ku mojej sylwetce. Znałam te oczy tak długo, że mogłam z nich wyczytać wszystko, ale nie dzisiaj, dziś było w nich wiele iskier dotąd mi nieznanych - groźnych i niepodatnych na moje słowa. 
- Neverli - rzekłam cicho. - co tu robisz? 
- Przyszłam się pożegnać i... 
Nie dałam jej dokończyć, ponieważ podbiegłam do niej i przytuliłam ją mocno. Nev była moją najlepszą przyjaciółką. Znałyśmy się tak dobrze, iż mogłam powiedzieć o niej wszystko. Po prostu. 
- Czemu odchodzisz? - spytałam. 
Dziewczyna spięła się, ale po jakiejś sekundzie rozluźniła i otuliła mnie ramieniem. 
- Ryunne, to nie jest normalne co się dzieje w Soul Society, a dzieje się źle i to... że chcą cię usunąć sobie z drogi, bo masz za dużą moc - co to za banalne wytłumaczenie? Nie wybaczę im tego, rozumiesz? To nie fair, ale... nie chciałam o tym z tobą porozmawiać. Teraz jest ważniejsza sprawa. 
Odsunęła mnie od siebie i spojrzała mi prosto w oczy. Przytrzymała moje ramiona - mocno i kurczowo. 
- O co chodzi, Never? - dopytywałam prawie szeptem. 
- Ryu, jeżeli kiedykolwiek uda ci się powrócić do Soul Society pamiętaj, że jeśli będziesz potrzebować pomocy zawsze, gdzieś będę w pobliżu. Zawsze pomogę najlepszej przyjaciółce, zawsze, rozumiesz? I mam taką nadzieję, iż jakoś wykombinujesz powrót, choć nie będziesz o tym wszystkim pamiętać - puściła moje ramiona i wyprostowała się zakładając ręce na boki. Uśmiechnęła się szeroko. - jesteś tak bystra jak ja, może nawet bardziej. Jesteś silniejsza ode mnie - i to jest prawdą. Możesz zdziałać jeszcze wiele, dlatego ufam ci bezgranicznie. To jak jesteśmy związane tu będzie oznaczać związanie tam - wskazała dłonią na Bramę Senkai. - Ta przyjaźń to wieczność Ryunne" 
Obraz pojawiał się przed moimi oczami tak wiele razy, że nie mogłam wytrzymać i zatoczyłam się do tyłu. Neverli, to ta Neverli, która zawsze była tą osobą, która w każdej sytuacji wyciągała pomocną dłoń. Zawsze pojawiała się znikąd. Czasami stawała się niewidzialna - w oczach obserwatorów. Nikt nie dostrzegał w niej szczerej nienawiści do Soul Society, aż do wtedy, gdy postanowiła odejść. Zdradziła nasze szeregi, lecz nie wstąpiła do żadnego z naszych wrogów, stała się po prostu kolejnym oddzielnym rozdziałem nieprzynależącym do ówczesnych przeciwników tego świata. Ukazała, że mają kolejną przeszkodę do usunięcia.
- Ryunne...
Usłyszałam głos Ichigo tuż przy uchu i zorientowałam się, iż zamiast upaść na podłogę spoczywałam w jego ramionach.
Odwróciłam leciutko głowę w jego stronę i rozluźniłam się widząc te brązowe, przerażone oczy, w których można było dostrzec także spokój.
- Ichigo... ja...
Nie mogłam wydać z siebie jakiegokolwiek dźwięku, ponieważ za posturą chłopaka pojawił się mój ojciec ze złym wyrazem twarzy.
Słyszałam jak na korytarzu ktoś biegnie, a potem wpada do pomieszczenia wyhamowując gwałtownie. Spojrzałam tam i dostrzegłam Renji'ego oraz Ruki'ę wpatrzonych w Kapitana Głównodowodzącego. Sam Genryusai rzucił im tylko przelotne spojrzenie.
- Ryunne Kenpachi, odroczę wyrok, ale - zatrzymał się na chwilę spoglądając spod przymróżonych oczu na mojego ojca. - przez najbliższy rok twoje miejsce będzie w Świecie Ludzi, w Karakurze. Razem z Kuchiki Ruki'ą i Kurosaki Ichigo będziesz utrzymywać tam porządek. Oczywiście masz zezwolenie na przebywanie w Soul Society, ale pod jednym warunkiem...
- Że nigdy nie użyję swej mocy na terenach Soul Society oraz Świata Ludzi - dokończyłam spuszczając wzrok na ziemię i splatając dłonie.
- Masz zezwolenie tylko i wyłącznie na shikai chyba, że... będziemy w krytycznej sytuacji i będzie potrzebny każdy kto ma ogromną moc - oznajmił.
Uśmiechnęłam się lekko i podniosłam głowę do góry. Wykrzywiłam usta gorzko i lekko zaśmiałam się.
- To i tak lepsze niż życie w niepewności, że kiedyś odzyskasz to co miałeś, teraz przynajmniej wiem, iż mogę bez żadnego lęku kroczyć po tym świecie. Teraz tak na prawdę odzyskałam wszystko co oczekiwałam. Odzyskałam wolność i dziękuję za to nie tobie Kapitanie Głównodowodzący, lecz mojej małej przyjaciółce Neverli. To dzięki niej przekonałeś się do tego, choć nadal masz wątpliwości co do swojego wyboru.
Mężczyzna odwrócił się na pięcie i bez żadnego słowa wyszedł z pokoju omijając Ruki'ę oraz Renji'ego, którzy ze zdziwieniem w oczach przyglądali się całemu zdarzeniu.
- Teraz czeka nas tylko oficjalne pozwolenie na powrót - orzekła Unohana.
Odwróciłam głowę w jej stronę.
- Nie wiem po co wędrowałam po kapitanach - mogłam wezwać Neverli i poprosić ją o zagranie takiej sceny.
Pani kapitan zrobiła oszołomioną minę.
- Wtedy to wszystko byłoby oparte na kłamstwie - powiedziała.
- Tylko żartowałam... - rzekłam pod nosem.
Tylko żartowałam. Nie posunęłabym się do takiego czynu. To wszystko byłoby fałszerstwem. Byłabym nieuczciwa wobec wszystkich. Takie coś nie dałoby mi życia w spokoju. Moje sumienie krzyczałoby nadmiernie w moim umyśle. Nie chciałabym tego.

Po jakimś czasie


Mogłabym powiedzieć - to wszystko było zaledwie wczoraj - a tak naprawdę stało się to tydzień temu. 
A co dokładnie?
Chodzi mi o spotkanie, oficjalne spotkanie z kapitanami wszystkich oddziałów i omówieniem mojego położenia. Podczas konwersacji doszło do sprzeczki Soi Fon - kapitanem 2 oddziału -, a Komamurą - kapitanem 7 oddziału. Kłótnia poszła o to, iż jestem wielce niebezpieczna, a także o ponowne wytarcie mi pamięci o tym wszystkim, lecz Komamura od razu rzucił się na panią kapitan 2 oddziału i zaczął wykrzykiwać, że to niedorzeczne. Oczywiście Soi Fon nie odpuściła przywódcy 7 oddziału i tak przez parę minut wymieniali wobec siebie różne dziwne zdania, a wszyscy zgromadzeni wpatrywali się w nich, jak w idiotów. Całą akcję zakończył Yamamoto wykrzykując "komendę" niczym do uczniów: spokój!
Potem zapanowała zapragniona cisza i zaczęto ponownie rozmowę na mój temat. Większość była za tym aby w jak najszybszym czasie przywrócić mi stanowisko i tak też się stało. Odroczono karę. Byłam w pewnym rodzaju wolna i szczęśliwa w duchu, iż mogę wędrować po tej ziemi. 
Teraz stałam przed Bramą Senkai. Za dosłownie parę sekund wraz z Ichigo mieliśmy powrócić do Karakury. 
Spojrzałam się na rudowłosego stojącego obok mnie i trzymającego za rękojeść Zangetsu. Jego palce jeździły po bandażach, aż zwrócił swe oczy w moją stronę i przekrzywiając głowę w bok uśmiechnął się szeroko. 
Odwzajemniłam ten gest i cicho westchnęłam szczęśliwa, że mam takiego przedstawiciela płci męskiej u swego boku. Kochałam go najbardziej w świecie. Mogłabym zabić aby być z nim. Wydrapałabym oczy temu kto zrobiłby mu jakąkolwiek krzywdę. I po ostatnie i najważniejsze - chcę być z nim do końca. Chcę go całować, trzymać za rękę, czuć jego oddech na plecach i dotyk miękkich, subtelnych warg na mych ramionach. 
I najlepsze jest to, że wiem, iż on pragnie tego samego. 
- Wpatrujesz się we mnie jak w jedzenie - powiedział z komizmem. 
Trzepnęłam go delikatnie w ramię i oboje wybuchnęliśmy gromkim śmiechem. Wpadłam w ciepłe ramiona Ichigo, który oplótł mnie w okół taki i przyciągnął jeszcze bliżej. Staliśmy złączeni niczym jedna istota. Zlewaliśmy się ze sobą, bo byliśmy jedną duszą. 
- Wiesz, fajnie jest wpatrywać się w ciebie jak w jedzenie - rzekłam z chichotem. - smacznie wyglądasz jak na Shinigami. 
Wydałam przeciągły dźwięk, który brzmiał jak "mmm". Jego usta przywarły do mojego czubka głowy całując go czule. 
- A więc wcześniej, jako człowiek, nie byłem smaczny? - zapytał rozbawiony. 
Obróciłam się plecami do niego tak, że złożył dłonie na moich splecionych na piersiach i lekko smyrał je kciukiem. 
- Hmmm... można by powiedzieć, że w pewnym sensie byłeś, ale... ten ubiór Shinigami dodaje ci męskości oraz... smaczności - wymruczałam wtulając głowę w jego tors. 
Z klatki piersiowej chłopaka wydobył się uroczy śmiech. 
- Jesteś zabawna, Ryu - wyszeptał. 
Przyciągnął mnie jeszcze bliżej. Czułam jakbym wpadała w niego. 
- Nie martw się. Ty też.
Na te słowa szybko obrócił mnie w swoją stronę i momentalnie usta Ichigo znalazły się na moich. Zarzuciłam ręce na kark Kurosakiego, a on ułożył dłonie na moich biodrach. Nasz pocałunek dłużył się, ponieważ tak namiętnego i niezwykłego wyznania nie doznałam nigdy. Czułam jak nogi robią mi się miękkie i tracą grunt, dlatego też chwycił mnie w mocnym i pewnym uścisku.
Czułam się jak ptak wznoszący się na skrzydłach z powietrza. Jak woda brnąca korytem rzeki. Jak księżniczka na wieży, która spotkała księcia na białym koniu. To uczucie nie równało się z niczym. Było delikatne, ale zarazem mocne.
Trwaliśmy tak do momentu, gdy jeden z Shinigami nadzorujących powrót do Świata Ludzi odchrząknął zwracając naszą uwagę.
Oboje sapiąc z pożądania odwróciliśmy się w jego stronę. Był to jeden z tych typowych, słabych Shinigami bez przyszłości i choć szansy uzyskania Bankai.
Zdenerwowany i cały spocony drżącą dłonią przejechał po krótko ściętych włosach. Najwyraźniej był bardzo słaby, że w naszym otoczeniu już popadał w kakofonię bólu i cierpienia przez naszą niekontrolowaną moc ulatniającą się z nas. To prawda. W momencie pocałunku wypuszczaliśmy moc, nie kontrolowaliśmy jej. Dlatego też po krótkim spojrzeniu na zebranych zgadłam, że większość z nich była zdenerwowana i zachowywała się jak ten chłopak.
- Hmm... Kurosaki-kun będę musiał wpadać do Karakury co jakiś czas aby sprawdzić, czy na pewno nie zrobiłeś krzywdy mojej córce.
Na dźwięk głosu mojego ojca spojrzeliśmy w bok by go ujrzeć. Wyglądał tak jak zawsze, a na twarzy widniał szeroki uśmiech.
- Hah, wiesz mam nadal nadzieję na jakąś małą bitwę! - wykrzyknął zuchwale.
Ichigo zaśmiał się pod nosem.
- Chyba nawet wiem kto wygra, Zaraki! - powiedział unosząc nieco głos.
Ojciec ruszył w naszą stronę i stojąc już na przeciwko nas ułożył rękę na ramieniu Kurosaki'ego. Zrobił kamienną minę i wypowiedział słowa, o których nie mogłabym się spodziewać po nim.
- Opiekuj się moją córką, Ichigo-kun - wyszeptał. - i dbaj o nią na czas póki nie wróci pod moją opiekę.
- I tak też uczynię Kenpachi! - obiecał.
Zwróciłam oczy w stronę Zastępczego Shinigami, który wpatrywał się w mojego ojca z wielkim zainteresowaniem i zdziwieniem.
- Oto-san! Będę tęsknić! - powiedziałam.
Rzuciłam się na tatę wtulając się w muskularny tors. Oplótł mnie ramionami i pogłaskał po głowie.
- Na szczęście mogę do ciebie w każdym wolnym czasie przyjść, a teraz moi drodzy - Brama Senkai stoi otworem!
Spojrzałam na ojca ostatni raz z uśmiechem na twarzy i pogodnym wyrazem twarzy, i zapamiętując wszelki szczegół, chwytając rękę Ichigo weszliśmy w światłość.
- Teraz jeszcze trochę i mogę wrócić na zawsze - szepnęłam przekazując tą wiadomość tylko dla siebie.


niedziela, 13 kwietnia 2014

Wiadomość i link xD

Witam!
Przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam, ale chcę oświadczyć, iż już od następnego tygodnia powracam z nową dawką emocji. Mam także nadzieję, że nieco się stęskniliście :3

A tak poza tym zapraszam na bloga zbiorowego, który może was zaciekawi, a może dołączycie do naszej miłej ekipy:



niedziela, 22 grudnia 2013

ZAWIESZAM BLOGA!

Tak jak w tytule, zawieszam bloga na czas nieokreślony, ponieważ moja wena sięgnęła zenitu i nic z niej na tą chwilę nie wycisnę, ale gwarantuję powrót na początek 2014 :33

A teraz życzę wam Wesołych Świąt, dużo wymarzonych prezentów oraz ciepłej rodzinnej atmosfery oraz Szczęśliwego Nowego Roku, który przyniesie wam wiele nowych możliwości i wydarzeń :)

Całuski :**