piątek, 23 sierpnia 2013

Rozdział 14

Rozdział ten mi się nie podoba, ale mam nadzieję, że wyjdę z tego z twarzą. Po prostu nic ciekawego na razie nie będzie się działo dopiero później akcja pójdzie do przodu ^^
Kocham ten cosplay Ichigo <3





"[...] Po prostu poczułam potworny ból [...]"

- Może nam kapitan wytłumaczy kim jest Ryunne? -zapytał Ikkaku.
Yumichika oraz Madarame dosiedli się do nas. Stwierdziliśmy, że warto ich wtajemniczyć w nasz plan, lecz także chcieli abym odpowiedziała na ich pytania. 
Ojciec westchnął i spojrzał na nich. 
Czułam jak Ichigo patrzy na mnie bez chwili wytchnienia. Ciągle spoglądał na mnie. To było dziwne uczucie, gdy jego oczy spoczywały na mojej twarzy. Przez moje ciało przechodziło znajome ciepło. 
- Ryunne to moja... córka - powiedział spokojnie. 
Ayasegawa oraz Ikkaku rozszerzyli szeroko oczy i patrzyli to na mnie to na ojca. 
- Jak to możliwe? - zapytał łysol. 
- Przecież... nigdy kapitan nie mówił, że ma dzieci! - krzyknął Yumichika. 
- Byłam trzymana w tajemnicy. Nikt prócz kapitanów i Yachiru nie wiedział o moim istnieniu. To dlatego, że dysponowałam wielką mocą, której obawiał się Kapitan Głównodowodzący. Rok temu... zostałam skazana na wygnanie... na wygnanie do Świata Żywych. Usunięto mi pamięć i wszczepiono nowe wspomnienia związane z ludźmi - wytłumaczyłam, lecz nie wyznałam wszystkiego. 
Ukryłam to, że potrafię wchodzić do umysłu Shinigami. 
Ukryłam to, że mam Shikai oraz Bankai. 
Nie mogę im tego powiedzieć. 
Nie mogę wyznać całej prawdy.  
O tym kim byłam mogły wiedzieć tylko osoby, którym ufałam, a oni do nich nie należeli. Może kiedyś dowiedzą się o mojej przeszłości. 
Oboje wpatrywali się we mnie ze zdziwieniem i oszołomieniem. 
- No to pewnie nie było za piękne - rzekł Yumichika. 
Przeczesał dłonią włosy i westchnął uśmiechając się do mnie. 
- To prawda, Yumichika-san. To była najgorsza rzecz jaka się w moim życiu wydarzyła - potwierdziłam. - ja wtedy cierpiałam wraz z moim Zanpaktou. 
Zagarnęłam dłonią zabłąkany kosmyk i zamknęłam oczy. 
Chciałabym usłyszeć głos Apokalipsy. Chciałabym z nią porozmawiać. Pragnę aby się pojawiła.
I tak się stało. Usłyszałam odgłosy zdziwienia. 
Otworzyłam oczy i spojrzałam za siebie. Ujrzałam Apokalipsę, która uśmiechała się promiennie. 
- Ohayo, Ryunne! - krzyknęła. 
Zaśmiałam się cicho i wstałam podchodząc do niej. 
- Apo-chan! Czemu ostatnio się nie pojawiasz? - zapytałam. 
Ona rozejrzała się po pomieszczeniu i wydała okrzyk zachwytu. Zakryła usta obiema dłońmi i zaczęła podskakiwać do góry.
- Jak ja tu dawno nie byłam - wrzasnęła.
Zaczęła się śmiać i kręcić w kółko. Jej czarne włosy tańczyły na wietrze. Gdy stanęła zwróciła wzrok na mojego ojca i ukłoniła się lekko. 
- Dawno się nie widzieliśmy, Zaraki-san - przyznała. 
Zaśmiał się na jej słowa.
- Apokalipso, czyżbyś nie zmieniła zdania co do pojawiania się w takich momentach? - zapytał. 
- Ojej, nie. Wolę być tym kim zawsze byłam oraz przychodzić do Ryu w takim czasie, gdy ona myśli o mnie i chce mnie zobaczyć - odpowiedziała. 
Przechyliła nieznacznie głowę w prawo i zaczęła nucić. 
Wciągnęłam powietrze i wypuściłam je. 
Chciałam aby znikła. 
I tak też się stało.

************

Po zniknięciu Apokalipsy usiedliśmy do stołu i zaczęliśmy rozmowę. 
- Ryunne będziesz musiała poprowadzić rozmowę z każdym z kapitanów oraz z trójką poruczników, którzy dopiero teraz dowiedzą się o twoim istnieniu. Dlatego też pójdą wraz z tobą Ichigo, Rukia i Renji. Wyjaśnią sytuację, w której się znajdujesz. Jeżeli chodzi o kapitanów, oni będą wiedzieć o twoim położeniu. Większość z nich przepadała za tobą oraz pomagało ci w ulepszaniu swoich umiejętności. Oni nie wiedzieli czy pozwolić na to co się wydarzyło. Nie byli przeciw ani za. Mieli do ciebie zaufanie - zaczął Zaraki. 
Wszyscy kiwnęli głowami. 
Ryunne patrzyła na ojca z zaciekawieniem. Słuchała uważnie każdego zdania. 
- Od kogo zaczniemy? - zapytałem spoglądając z kapitana. 
- Od Kuchiki Byakuy'i - rzekł. - kapitana szóstego oddziału, on zawsze dzierżył do Ryu sympatię.

*************

Po całej rozmowie poszłam do pokoju aby wziąć czarne kimono z kapturem. Musiałam założyć takie aby nikt nie rozpoznał mnie. Nie mogłam sobie pozwolić na coś takiego. 
Zajrzałam do szafy i wyjęłam je. 
Raptem poczułam przeraźliwy ból głowy. Czułam jak coś rozwala mi czaszkę. Jak coś niszczy ją od środka. Cierpiałam. 
Zatoczyłam się do tyłu i przewróciłam na podłogę. Zwinęłam się w kłębek i zacisnęłam mocno powieki. 
Krzyknęłam. 
Usłyszałam jak ktoś podchodzi do mnie i kuca u mojego boku. 
- Ryunne, co się dzieje? - pytał Ichigo zmartwionym głosem. 
Coś rozrywało mi klatkę piersiową. Jęk bólu wyrwał się z mojej krtani. 
Chłopak złapał mnie za rękę i chwycił mnie w swoje ramiona. Ścisnęłam mocno jego ramię i ugryzłam się w język. 
Ból rozlewał się po całym moim ciele. Nie mogłam myśleć. Nie mogłam mówić i oddychać. 
Dusiłam się. 
Poczułam jak Ichigo gładzi mój podbródek nosem. 
Wtedy ból ustał, a ja otworzyłam szeroko oczy. 
Chłopak siedział na kolanach z twarzą maksymalnie przybliżoną do mojej. Dotknęłam dłonią jego twarzy, a ten zerwał się na równe nogi. 
Spuścił na mnie wzrok i uśmiechnął się ponuro. 
- Ryu, przestraszyłaś mnie! - krzyknął. 
- Przepraszam, Ichigo. Po prostu poczułam potworny ból. Nie wiem skąd. Pojawił się i zniknął - wytłumaczyłam.
Oparłam swoje czoło na jego piersi i rozłożyłam rękę na torsie chłopaka. Trzymał mnie w stalowym uścisku. 
Usiadł na macie i posadził mnie na niej, a ja wtuliłam się w niego mocno. 
Czułam jak szybko bije jego serce. Czułam jego zapach, ciepły oddech na mojej szyi, ciepło, które mnie rozgrzewało. 
Nienawidziłam bólu. Bólu, który przypominał mi o pieczęci. 
- Chcę abyś zawsze był przy mnie - wyszeptałam prawie bezgłośnie. 
Jego klatka piersiowa zatrzęsła się. Ichigo śmiał się. 
- Ryunne, ja też tego chcę - powiedział pół głosem całując mnie we włosy. 
Uśmiechnęłam się lekko. Uwielbiałam brzmienie jego głosu, który był taki miękki i delikatny. 
- Dziękuję ci - szepnęłam.
Podniosłam głowę do góry i spojrzałam na niego. 
Patrzył w sufit, ale wyczuł, że spoglądam na jego twarz, więc opuścił ją. Jego oczy tonęły w moich, a moje w jego. 
- Za co? - spytał. 
- Za wszystko. Za to, że jesteś - odpowiedziałam czule. 
Ręką zakrył mi oczy, a po chwili odkrył je przeczesując palcami moje włosy. 
- Nie mogę uwierzyć w to, że tu jestem razem z tobą.
- Ja także - szepnęłam. 
Wpatrywałam się w jego twarz i ten uśmiech. Studiowałam każdy szczegół. Szukałam oznak inności, lecz jego włosy najbardziej się odznaczały w tym świecie. Marchewkowe i takie spiczaste. 
- Masz piękne włosy - wyznałam. 
Chłopak wzdrygnął się i zrobił dziwną minę, z której nie mogłam niczego wyczytać. 
- Chyba sobie żartujesz... 
- Wcale nie! - wcięłam się. 
On uśmiechnął się i podniósł mój podbródek do góry. 
- Dziękuję, że tak sądzisz. 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz