Wybaczcie, ale ostatnio nie mam weny, a jak najszybciej chcę skończyć wątek z Soul Society i rozpocząć Hueco Mundo bo mam na to wielką wenę.
I oświadczam, iż od rozpoczęcia roku szkolnego będę pisać najwięcej dwa razy w tygodniu, a gdy będę mieć więcej czasu to postaram się więcej pisać. Pewnie i tak pierwszy tydzień będzie luźny, ale muszę się wziąć za naukę, gdyż trzeba zapracować na konie.
Jeżeli chodzi o ten wątek Hueco Mundo to będzie tak jakby druga część całej opowieści potem będzie jeszcze trzecia, a być może nawet i czwarta, ale to daleka przyszłość ^.^
"[...] Wiem, że nie możesz uwierzyć w to, że tu jestem [...]"
- Chcielibyśmy spotkać się z Ukitake - powiedział Renji.
Tamci kiwnęli głowami i otwarli szeroko drzwi. Wkroczyliśmy na teren tegoż oddziału.
Dobrze zapamiętałam to miejsce - wokół Ugendo* znajdował się staw, w którym były umieszczone karpie Koi, skradzione z rezydencji Kuchiki przez Yachiru.
Na samą myśl pojawił się u mnie uśmiech na twarzy. Pamiętałam jak krzyczałam na różowowłosą aby tego nie robiła ponownie, lecz to nie działało na nią. W końcu była jeszcze dzieckiem.
Szliśmy dróżką do miejsca, gdzie Ukitake przesiadywał swe choroby, czyli do Ugendo. Nikt nam nie przeszkodził w tym, że kroczyliśmy do kapitana. Zazwyczaj Kiyone oraz Sentaro martwili się, aż zanadto o Ukitake i nie pozwalali na wizyty, lecz teraz zapewne byli na jakiejś misji.
Zapukaliśmy w drzwi zza, których usłyszałam znajomy głos.
- Proszę! - zawołał.
Ichigo otworzył je i weszliśmy do środka.
W centralnej części siedział po turecku białowłosy mężczyzna o przenikliwych brązowych oczach. Jego brwi były czarne. Włosy sięgały mu do pasa, a miał je rozpuszczone. Jak zawsze miał grzywkę opadającą na prawe oko. Miał na sobie białe, kapitańskie haori, które było zarzucone na zwykły strój Shinigami.
Ukitake uśmiechnął się co rozświetliło jego bladą twarz. Najwidoczniej ostatnio Juushiro znów ma nawroty choroby. Pamiętałam jak kiedyś opiekowałam się nim, gdy stan jego zdrowia krytycznie się pogorszył, a Kiyone wraz z Sentaro potrzebowali mojej pomocy. Od razu się zgodziłam, gdyż chciałam być jak najbardziej przydatna przy Ukitake.
"- Kuro**! - krzyknęła Kiyone.
Zawsze byłam nazywana Kuro, ponieważ nikt nie znał mojego prawdziwego imienia, a to przezwisko tyczyło się między innymi moich czarnych jak noc włosów.
Dziewczyna biegła w moją stronę z poważnym wyrazem twarzy.
Stanęłam na środku korytarza jedenastego oddziału, właśnie zmierzałam do swojego pokoju.
Kotetsu wyhamowała tuż przede mną zadyszana. Podniosła wzrok czarnych oczu na mnie. Przeczesała palcami krótkie, ciemnoblond włosy i westchnęła. Kiyone była średniego wzrostu, niewiele niższa ode mnie.
- Tak, Kiyone-san?
Oficer trzeciej rangi podniósł głowę wysoko do góry i wyprostowała się.
- Czy mogłabyś nam pomóc przy kapitanie Ukitake? - zapytała opanowanym głosem.
- Z przyjemnością - odpowiedziałam. - Czy kapitan gorzej się czuje?
Dziewczyna pokiwała głową i wciągnęła powietrze.
- Choroba daje się we znaki, a my musimy czym prędzej iść na jakąś misję...
- Dlatego potrzebujecie mnie? - wcięłam się.
- Hai!
- Dobrze, to chodźmy."
Tamtego dnia Ukitake prawie ciągle spał, lecz budziły go napady krwawego kaszlu. Przynosiłam mu wtedy ciągle ręczniki i szklanki z wodą, a gdy poczuł się lepiej rozmawiał ze mną. Jego rozmowy najczęściej prowadziły do moich relacji z ojcem i tego jak sobie radzę jako Shinigami.
- Co was tu sprowadza? - zapytał miękkim głosem.
Spoglądał na wszystkich po kolei, aż jego wzrok spoczął na mnie. Raptownie kapitan zbladł, a jego uśmiech stał się tylko wspomnieniem. Oczami patrzył prosto w moje. Stałam jak sparaliżowana. Miałam ochotę zwymiotować. Coś ściskało mnie w żołądku i wypychało na zewnątrz ten organ, lecz nic się nie stało.
Dawno nie spoglądałam na Ukitake. Ostatnio było to około roku temu, gdy Yamamoto skazał mnie na wygnanie. Wtedy to Juushiro powiedział, że nie mam się o co martwić, ale ja się nie martwiłam.
- Ryunne - wyszeptał poruszony.
Uśmiechnęłam się lekko.
- Tylko proszę nie zemdlej! - powiedziałam ostrzegawczo.
Czasami tak się działo, że kapitan mdlał, gdy dowiadywał się o szokującej rzeczy. W tym momencie także mogło się coś takiego wydarzyć i tego się obawiałam.
Mężczyzna wstał z podłogi i wyprostował się. Białowłosy był wysoki i odrobinę wychudzony przez swoją przypadłość chorobową.
- Spokojnie, Ryu-chan! - krzyknął ze śmiechem. - Czuję się bardzo dobrze, nie dość, że widzę osobę, która nie powinna tu być.
Zamknęłam oczy i westchnęłam.
- Wiele się zmieniło, Ukitake-san - powiedziałam pod nosem. - w moim życiu.
- Na pewno, ale skąd się tu wzięłaś? - spytał spokojnie.
- Za sprawą Urahary tu trafiłam. On zdjął ze mnie pieczę Pomógł wrócić tak jak Ichigo, Rukia oraz Renji. Pragnę znów stanąć w szeregach Gotei 13.
I zaczęłam tłumaczyć.
**********
Ukitake zgodził się prawie, że od razu. Bez żadnej dyskusji.
Po krótkiej, zawziętej rozmowie pożegnaliśmy się z kapitanem i wyszliśmy z Ugendo. Przez pewien czas moje oczy spoczywały na Ichigo, którego twarz była, aż za bardzo poważna. Przypomniałam sobie nasz pocałunek, który chciałam aby trwał wiecznie.
Czy ja kochałam go?
Tak. Czułam to w głębi serca. Mój instynkt wmawiał mi to.
Podeszłam do rudowłosego i złapałam go za rękę. Chłopak spojrzał na mnie i uśmiechnął się lekko. Ścisnął mocno moją dłoń i uniósł ją do ust aby złożyć na niej pocałunek.
- Idziemy do Toushiro? - zapytałam.
- Tak - odpowiedział krótko.
Patrzyliśmy sobie prosto w oczy, aż on odwrócił wzrok w inną stronę.
Przeszliśmy przez bramę trzynastego oddziału. Przemierzaliśmy chodnikiem drogi Seireitei prowadzącej do dziesiątego oddziału.
- Tosiu zawsze był taki poważny, a jak mówiłam, że osądzając po jego rozmiarach ma kompleks mniejszości na co on kazał mi tego tak nie określać... - rzekłam cicho śmiejąc się pod nosem.
- Mnie każe mówić na siebie "Hitsugaya taicho", ale i tak zawsze ignoruję jego preteksty w tej sprawie - oznajmił.
Czułam jego ciepło bijące od ciała będącego około dziesięć centymetrów od mojego.
- Cały Hitsugaya... mnie jakoś zezwolił przejść na "ty", ale to była długa droga.
***********
Przechodząc przez bramę dziesiątego oddziału usłyszałem głos Matsumoto, która rozmawiała gdzieś niedaleko z jakimś Shinigami. Stawiając jeszcze parę kroków dostrzegłem ją stojącą na przeciwko jakiegoś chłopaka, który miał przestraszoną minę.
Rangiku chyba wyczuła na sobie mój wzrok bo spojrzała na nas i zrobiła tą swoją szczęśliwą minę, ale gdy jej oczy padły na Ryunne zdziwienie wyrysowało się na jej twarzy.
Wszyscy stanęliśmy, Matsumoto zmierzała w naszą stronę.
Jej długie, lekko falowane włosy miały rudy kolor. Rangiku miała krągłe kształty, a przede wszystkim nienaturalnie wielkie piersi. Ubrana w typowy strój Shinigami, który nosi luźno przy czym odkrywa sporą część dekoltu. Na szyi jak zawsze miała złoty naszyjnik schowany pomiędzy jej piersiami, a na ramiona miała zarzucony różowy szalik.
Niebieskimi oczami lustrowała od góry do dołu Ryu, która stała jak sparaliżowana ściskając moją dłoń.
- Ohayo, Matsumoto - przywitaliśmy się.
Dziewczyna stanęła na przeciwko nas i przyglądała się z zaciekawieniem córce Kenpachi'ego.
- Konichiwa. Co tu robicie? I kto to jest? - zapytała.
Westchnąłem i uśmiechnąłem się szeroko.
- Chcielibyśmy spotkać się z Toushiro, ponieważ ta dziewczyna ma do niego sprawę - wytłumaczyłem.
Rangiku machnęła ręką i ruszyła w stronę baraków.
- Idziecie czy nie? - dopytywała.
Zaczęliśmy iść w tym samym momencie. Wyczuwałem obecność Ryunne tuż za moimi plecami. Posuwała się tak aby nie zwracać na siebie uwagi, a także w taki sposób aby dotrzymać nam kroku.
***********
Matsumoto rozsunęła drzwi do Biura i weszła do środka, a my za nią. Hitugaya siedział przy biurku czytając jakieś dokumenty. Nawet nie podniósł głowy znad papierkowej roboty aby ujrzeć kto przyszedł do niego.
- Hitsugaya Taicho, masz gości - rzekła.
Kapitan podniósł do góry głowę i spojrzał na nas turkusowymi oczami.
Toushiro był niski i miał białe włosy. Nosił kapitańskie haori bez rękawów z zieloną wstęgą przewieszoną przez jego ramiona, która jest trzymana przez okrągłą spinkę. Wstęga służyła do podtrzymywania miecza na plecach. Jak zawsze wyglądał jak dziecko.
- Ichigo, Rukia, Renji i... - zatrzymał się na Ryunne.
Zwróciłem uwagę na dziewczynę. Jej czarne włosy wystawały z kaptura i opadały na jej ramiona. Zrzuciła nakrycie głowy chowając swoją twarz pod buszem smolistych włosów. Podniosła głowę do góry ukazując swą delikatną twarz. Zamrugała kilkakrotnie oczami i uśmiechnęła się. Jej rzęsy wyglądały jak czarny wachlarz.
- Ryunne... - szepnął z niedowierzeniem.
Wstał z krzesła i oparł dłonie na blacie oddychając dwa razy szybciej.
- Wiem, że nie możesz uwierzyć w to, że tu jestem. Nie jesteś jedyny. Ukitake, Byakuya oraz mój ojciec, Zaraki, a także i ja nie mogliśmy w to uwierzyć, ale to jest prawda - zakomunikowała czarnowłosa.
Przyglądała się białowłosemu z powagą.
- Czemu tu jesteś, Ryu-chan? - zadał pytanie.
- Toushiro, jesteś mi niezmiernie potrzebny - odpowiedziała.
Hitugaya podniósł na nią turkusowe oczy i zamrugał.
- Do czego? - dopytywał.
- Do zwolnienia mnie z kary. Jest mi potrzebny twój głos abym mogła być znów tym kim kiedyś.
*Ugendo - jak to było wytłumaczone na Bleach wiki "Sala Suszonego Deszczu"
** Kuro - czarny
Świetnie piszesz :). Jak widzę ty też jesteś fanką Bleacha :). Serdecznie zapraszam do czytania mojego bloga http://anime-and-fantasy.blogspot.com/. A i czekam na kolejne części :).
OdpowiedzUsuńDzięki i na pewno wpadnę !
UsuńA co do następnego fragmentu - mam nadzieję, że jutro skończę 18 rozdział, mam nadzieję bo moja wena ostatnio zmalała, a po drugie moje myśli zajmują się szkołą, no ale cóż szkoła to szkoła, ale obiecałam sobie dokończyć tą historię, ponieważ przywiązałam się do mojej kochanej Ryu ^^
Domyślam się :). Ja też mam podobnie u siebie.
OdpowiedzUsuń