Ostatnio mam wenę na takie rozdziały, ale w następnym będzie spotkanie z Ukitake, Hitsugay'ą oraz jeszcze jednym z kapitanów może Unohan'ą? Zobaczymy ^^
Taka wiadomość - gdy skończę wątek z Seireitei pojawi się Hueco Mundo, a akcja rozkręci się na dobre ^.^
"[...] zadaj jedno, ostateczne cięcie, które przesądzi o wyniku walki [...]"
Słowa płynęły ze mnie jak porywista rzeka. Nie mogłam przestać tłumaczyć tego wszystkiego co mi się przydarzyło oraz mówiłam o tym jak może mi pomóc Byakuya.
Siedziałam na przeciwko niego i spoglądałam prosto w jego oczy. Mój głos był spięty, a zarazem poważny. Moja trójka towarzyszy stała pod ścianą co jakiś czas wtrącając się do naszej rozmowy. Przez cały ten czas czułam wzrok Ichigo na sobie, który lustrował mnie od góry do dołu.
Kuchiki kiwał raz na jakiś czas zrozumiale głową. Cieszyłam się, że od tak dawna siedzę na przeciwko mojego tak jakby "nauczyciela", który zawsze wiedział co mówił.
Pamiętałam jak jeszcze za czasów Akademii uczył mojej klasy kaligrafii, to wtedy ujrzał we mnie potencjał. Później po skończeniu nauki, która w moim wykonaniu trwała zaledwie rok kapitan szóstego oddziału zaproponował mi abym pod jego okiem poprawiła kaligrafię, lecz nie tylko to. Po dwóch miesiącach Byakuya wziął mnie ze sobą na starcie z Pustym, pokazał jak zaatakować efektywnie hollowa i przy okazji nie prowadzić długiej walki. Tak o to po raz pierwszy zabiłam potwora pochodzącego z Hueco Mundo.
"- Ryunne, czy mogę cię gdzieś zabrać za chwilę? - spytał stojąc przy swoim biurku.
Uśmiechnęłam się szeroko i ukłoniłam lekko.
- Hai, Kuchiki taicho - odpowiedziałam.
- Więc dobrze. Czy mogłabyś w tym momencie zostawić mnie sam na sam, na dosłownie parę minut? - zapytał.
- Oczywiście, taicho.
Skierowałam się do drzwi i rozsunęłam je. Postawiłam nogi za progiem, lecz przystanęłam na chwilę i obróciłam głowę w stronę Byakuy'i.
Stał tyłem do mnie i spoglądał za okno. Był spięty, a widoczna część twarzy mężczyzny miała głębokie rysy.
Nie chcąc mu przeszkadzać wyszłam na korytarz i zasunęłam drzwi. Oparłam się o ścianę i obsunęłam na podłogę rozmyślając o tym, gdzie planuje zabrać mnie kapitan.
Pół godziny później
Przemierzaliśmy shunpo Seireitei, aż dotarliśmy do bramy północnej, którą strzegł masywny Danzōmaru. Mężczyzna otworzył ją, a my przeszliśmy na tereny Rukongai.
- Musimy iść na wschód - oznajmił Kuchiki.
Kiwnęłam głową i po chwili biegłam za kapitanem, którego białe, kapitańskie haori było porywane przez opór powietrza. Zmierzaliśmy w niewiadomą stronę, gdzie nigdy w swoim życiu nie byłam. Nie znałam dobrze terenów Rukongai dlatego też trzymałam się nieco z tyłu aby widzieć, gdzie ma zamiar skręcić Byakuya.
Po chwili wpadliśmy do lasu i posuwaliśmy się teraz wolniej z faktu, iż mieliśmy przeszkody na drodze w formie drzew czy krzewów.
Wybiegając z buszu ujrzałam rozległą, zieloną pustynię, po której środku płynęła rzeka o nieskazitelnie czystej wodzie. Będąc bliżej strumyka poczułam chłód bijący od jego zimna.
Moje rozmyślania przerwało wycie Pustego, który znajdował się niedaleko nas. Hollow miał maskę, która miała kształt czaszki wilka. Był wielki i pokryty czymś co przypominało sierść koloru brudnej czerwieni. Ciało przecinały czarne pręgi jak u tygrysa.
Szponami o długich paznokciach trzymał zaciśniętego chłopca, który krzyczał przerażony. Pragnęłam od razu wyrwać do przodu i zaatakować munstrum ściskające dzieciaka, lecz zatrzymał mnie kapitan.
Jego ręka, na której było białe tekko* okrywające zewnętrzną część dłoni nie pozwalała mi podbiec tam.
- Kuchiki taicho! - wrzasnęłam ze łzami w oczach.
To dziecko umierało. Chciałam czym prędzej zabrać je od cierpienia, od bólu. Pragnęłam mu pomóc.
- Ryunne, czy wiesz jak zaatakować Pustego? - spytał.
Stanęłam jak sparaliżowana. Nigdy nie walczyłam z Hollowem, więc nie rozumiałam taktyki takiego starcia, lecz słyszałam, iż powinno się zadać cios w maskę. Wtedy szybko ginęły.
- Jego czułym punktem jest maska, która po roztrzaskaniu zabija Pustego - odpowiedziałam.
Moje oczy wędrowały od potwora do Byakuy'i.
Puścił moje ramię i westchnął.
- Dobrze, a więc Ryu-chan zadaj jedno, ostateczne cięcie, które przesądzi o wyniku walki - rozkazał.
Uśmiechnęłam się i rzuciłam na Pustego. Leciałam w jego stronę. Będąc już dosyć blisko wyciągnęłam z pochwy Apokalipsę, uniosłam klingę ku górze. Potwór podniósł do góry głowę i przestał ściskać dzieciaka, który wpatrywał się we mnie wielkimi, bursztynowymi oczami.
Zamachnęłam się i przeciągnęłam ostrzem po jego pysku. Maska zaczęła pękać, aż roztrzaskała się na kawałki.
Hollow znikł.
Wylądowałam na prostych nogach na ziemi.
Obróciłam głowę w stronę chłopca, który klęczał na podłożu z rękoma na ziemi. Schowałam do pochwy katanę, która weszła tam z charakterystycznym sykiem.
Podeszłam do dziecka, które wpatrywało się we mnie tymi ogromnymi oczami. Włosy malucha miały kolor słońca i rozwiewały się na boki wpadając mu do oczu. Mrugał zdziwiony, a zarazem przerażony. Po jego bladym policzku spływały łzy.
Ukucnęłam na przeciwko niego i uśmiechnęłam się mimowolnie.
- Hej, jak ci na imię? - spytałam.
Przekrzywiłam głowę nieznacznie w bok.
- Kaminari, pani Shinigami... - powiedział cicho.
Starłam ręką łzy z jego policzka.
- Nie mów mi "pani Shinigami" nazywam się Ryunne, Kaminari ty grzmocie - zaśmiałam się."
Tamtego dnia poznałam także małego "Grzmota", który pobudził we mnie sens do walki. Dzięki temu chłopcu chciałam chronić takie bezbronne osoby jak on.
- Więc mam rozumieć z tego, że muszę po prostu poprzeć przyjęcie ciebie na powrót w nasze szeregi? - zapytał.
- Tak - odpowiedział za mnie Ichigo.
Kurosaki siedział pod ścianą z wyciągniętymi nogami i przymkniętymi oczami.
- Dokładnie - powiedziałam spoglądając na Kuchiki.
- Nie ma w tym większej filozofii, to nie jest takie, aż trudne zadanie. Mam nadzieję, że inni kapitanowie oraz tych trzech poruczników poprze to - oznajmił. - Czy chcecie coś jeszcze ode mnie?
- Nie - rzekłam.
- Czy nie obrazicie się jeśli wyproszę was? Mam jeszcze wiele do zrobienia w dniu dzisiejszym, ponieważ mój porucznik chodzi z tobą mam dwa razy tyle roboty...
Renji zerwał się i zapytał przerażony słowami Byakuy'i:
- Czy kapitanowi przeszkadza to, że im pomagam?
Kuchiki wciągnął powietrze i zamknął oczy.
- Nie, Abarai, ale gdy nareszcie wrócisz do swoich obowiązków będę miał więcej czasu na swoje sprawy, a po pierwsze: czy ty przypadkiem nie dostałeś zadania do wykonania w Świecie Ludzi? - wypytywał się czarnowłosy.
- Aaaa... no... chyba tak - odpowiedział zacinając się i śmiejąc pod nosem. - zrobię to, gdy będę nareszcie wolny, Kuchiki taicho.
- Mam taką nadzieję.
***********************
Wychodząc z terenu szóstego oddziału znów zaciągnęłam na głowę kaptur ukrywając się w czerni. Zmierzaliśmy z powrotem do baraków jedenastego oddziału.
Na mojej twarzy nadal widniał ten uśmiech zadowolenia.
Pierwsza osoba poparła zniesienie mojej kary, odwleczenia mojej winy. Byłam szczęśliwa. Mogłam być już bardziej spokojna. Moje pragnienie powrotu jest ogromne. Tak bardzo pragnę dołączyć do któregoś oddziału i ze spokojem przemierzać drogami Seireitei, bez obawy, że ktokolwiek będzie chciał zgłosić, iż wędruję po uliczkach.
Zobaczymy co z tego będzie.
Teraz mieliśmy się zapytać o to do kogo teraz proponuje iść mój ojciec. Sama w głębi czułam, że będzie to Ukitake Juushiro, lecz nie miałam pewności. Ukitake był kapitanem trzynastego oddziału i jak pamiętałam bardzo często bywałam u niego wraz z Yachiru, która zawsze dostawała od niego słodycze zresztą, które także mi wciskał. Nie zawsze je przyjmowałam, ale wiedziałam o jego stanie zdrowia.
Z Ukitake dogadywałam się świetnie. Byliśmy podobni w charakterze jak i sposobie bycia. Nasze rozmowy były na różny temat. Znałam go, znałam bardzo dobrze.
I miałam nadzieję, że on będzie następny w kolejce. On na pewno poprze to co chcę zrobić.
**********************
Wkroczyliśmy do koszarów jedenastego oddziału, który miał zakaz mówienia komukolwiek - spoza członków tegoż oddziału - o tym, że jesteśmy tu i mamy pewne plany. Nikt nie ważył się złamać rozkazu.
Weszliśmy do budynku i skierowaliśmy się do biura. Podchodząc do drzwi odsunęliśmy je.
W środku siedział mój ojciec oraz Yachiru siedząca na jego ramieniu.
Oboje podnieśli na nas wzrok.
- I jak? - zapytał ojciec.
- Mamy jego poparcie - odpowiedziałam.
Na jego twarzy zawidniał szeroki uśmiech.
- Kto teraz? - spytał Ichigo.
Chłopak wyszedł na przód i stanął na przeciwko mojego taty.
- Może Juushiro Ukitake? - zaproponował.
- Oczywiście! - krzyknęłam szczęśliwa.
Uśmiechnęłam się szeroko.
- A potem? - dopytywał Renji.
Czerwonowłosy założył ręce na piersi.
- Hitsugaya Toushiro? - zasugerował.
- Niech będzie.
* Tekko - to coś w rodzaju rękawiczek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz