poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Rozdział 5

Moja przyjaciółka Ewa kazała mi szybko wstawić 5 rozdział, a więc wczoraj, a tak na prawdę dzisiaj siedziałam do pierwszej w nocy aby dokończyć ten nieszczęsny rozdział. Mam nadzieję, że się spodoba :P i dziś może wstawię moją przekomiczną rozmowę prowadzoną z Ewką, która może w niedługim czasie dołączy do mojego bloga jako Aria, czyli będzie pisać z perspektywy takiej postaci, która jakimś pięknym trafem jest pół Shinigami, pół Arrancanarem, a na dodatek jest córką Aizena, a także dziewczyną Renijego, ale dobra nie będę zdradzać szczegółów.
A przy okazji moją najdroższa koleżanka Michalina, z którą piszę bloga także o tematyce Bleach kazała mi tu wstawić link, a więc zostawiam tego linka do tej naszej humorystycznej opowiastki (NeverlixHichigo): 
http://takiejestzyciemojprzyjacielu.blogspot.com/

oraz do naszego starego bloga, bardzzooo starego tylko, że nie o tematyce tego zacnego anime:

http://gero-aequitas-aether.blogspot.com/

















"[...] i zawsze będziemy razem, aż do śmierci! [...]"


Przymknęłam oczy i zaczęłam rozmyślać nad słowami Apokalipsy, która jakiś czas temu znikła. Obiecała, że pojawi się, gdy będę w potrzebie.
Usłyszałam jakiś trzask za sobą. Spojrzałam w tamtą stronę i ujrzałam tylko cień.
- Czy ktoś tam jest? - spytałam niepewnie.
Z mroku wyłonił się nie kto inny jak Ichigo. Zastanowił mnie fakt skąd on się tu wziął, a także jakim cudem się tu znalazł. Czy on wiedział, gdzie ja mieszkam?
- Co ty tu robisz, Kurosaki-kun?
Wstałam z siedziska i spojrzałam na niego. W pewnym momencie straciłam równowagę i gdyby nie szybka reakcja Ichigo leżałabym tam na dole.
Chłopak patrzył mi prosto w oczy i mocno ściskał moją rękę bym nie ześlizgnęła się z dachu. Pociągnął mnie do góry i szeroko uśmiechnął się, gdy prawie trafiłabym w jego ramiona, ale to ja zatrzymałam się dłonią tuż przed torsem marchewkowołosego. On uśmiechnął się ponuro i puścił mnie, gdy odzyskałam równowagę.
- Pytam się po raz ostatni: co tu robisz oraz skąd wiesz, że tu mieszkam? - dopytywałam się wyraźnie akcentując każdą .
Ichigo podniósł brodę do góry jakby próbował udawać kogoś ważnego, a potem spojrzał na pochmurne niebo.
- Instynkt, Ryunne - powiedział.
Zdziwiłam się, że wyraża się w moją stronę jakby znał mnie od lat, a tak na prawdę zawarliśmy znajomość dopiero parę godzin temu.
- Czemu odzywasz się do mnie tak bardzo niegrzecznie? Czy twoi rodzice nie uczyli cię, że tak nie można odzywać się do osoby, którą znasz tak krótko? Jesteś taki...
Z jego ust wydobył się nie miły śmiech.
- A czy twoi rodzice uczyli cię jak posługiwać się kataną? Jak poznać imię swojego Zanpaktou?
Przełknęłam głośno ślinę i cofnęłam się o krok przerażona. Pewnie dlatego czułam się dziwnie w jego otoczeniu. On wiedział o wszystkim. O każdym drobiazgu, ale czy miał jakąś świadomość kim ja byłam? Czy znał mojego ojca?
- Moja matka... umarła, gdy byłam mała, a ojciec, z Otō-san zostałam rozdzielona...
Do moich oczu napłynęły łzy. Nie wiadomo czemu, ale uderzyłam Kurosakiego w twarz. Ten wzdrygnął się i dotknął swojego czerwonego policzka koniuszkami palców i cicho syknął z bólu. Ja zaczęłam przecierać łzy dłońmi.
- Ej ty nie płacz... - szepnął.
Chwycił moje nadgarstki i spojrzał mi prosto w oczy. Jego spojrzenie było pełne troski.
- Ktoś chce się z tobą spotkać - rzekł cicho. - Czy użyczysz mi swojego cennego czasu Ryunne?
Stałam jak sparaliżowana wpatrując się w jego nieziemskie oczy, aż w końcu otrzeźwiałam umysłowo.
- Kto?
Ichigo uśmiechnął się szeroko.
- Cóż człowiek, który jest twoim opiekunem...
Zmrużyłam oczy zdziwiona i rozszerzyłam usta.
Wyczułam za sobą obecność Apokalipsy, która raptownie stanęła w wolnym miejscu pomiędzy mną, a Ichigo. Chłopak odskoczył jak oparzony i gdyby nie ręka Apokalipsy to sturlałby się z dachu.

Jego twarz wyrażała oszołomienie, a jego oczy prawie wypadły z orbity.
Zaśmiałam się cicho, a moje usta wygięły się w uśmiechu. 
- Apokalipso, przestraszyłaś go! - skarciłam swoje zanpaktou.
Dziewczyna patrzyła na Ichigo z irytacją, a po chwili zwróciła wzrok na mnie.
- Achh... wybacz, mistrzu, lecz stwierdziłam, że znajdujesz się w zagrożeniu, ponieważ wyczułam silne reiatsu - wydukała jak psychopatka wymachując rękoma. 
Ona była inna niż ja, taka wesoła i pełna życia. Czy jeżeli ona taka jest to i ja kiedyś taka byłam? 
- Czy... - zacięłam się. - ja kiedyś też byłam taka jak ty? - spytałam. 
Mój wyraz twarzy stał się poważny, a do moich oczu napłynęła znów słona ciecz.
Apokalipsa przestała się uśmiechać i położyła się na krawędzi dachu, opierając podbródek o dłonie i wymachując nogami jak małe dziecko. Jej piękne kimono osunęło się do kolan odkrywając jej blade ciało. 
- Byłaś... niezwykła i szalona... 
Uśmiechnęła się na chwilę, ale potem znów spoważniała. 
- Twój śmiech był zawsze piękny, ale... nie ten udawany... ten prawdziwy, taki dźwięczny... Yachiru-chan kochała się z tobą i ze mną bawić, podziwiała nas obie za... wszystko... słowa wydobywane z twoich ust były takie życiowe... twój styl walki, twoje kidou... wszystko było takie mistrzowskie... najsilniejsza... - zaśmiała się cicho.
- Najsilniejsza? - spytałam.
Apokalipsa obróciła się na plecy i podniosła się na łokciach aby spojrzeć mi prosto w oczy, które świeciły się jak miliardy gwiazd usianych na bezkresnym, czarnym płótnie. Westchnęła i wywróciła oczami. 
- Hai, najsilniejsza... razem byłyśmy niezwyciężone... 
- Czy mogę wam przerwać? - wtrącił się Ichi.
Obie rzuciłyśmy wrogie spojrzenie chłopakowi.
- Nie! - wrzasnęłyśmy.
Rudowłosy zrobił minę osoby, która się poddała. 
- Mów dalej, Apokalipso - rozkazałam. 
- Twój ojciec... najsilniejszy kapitan z wielkimi pokładami reiatsu i mające bezimienne zanpaktou, a ty odziedziczyłaś po nim moc, lecz ty masz mnie... - uśmiechnęła się lekko. - i zawsze będziemy razem, aż do śmierci!

**************

Po skończonej rozmowie Apokalipsa wróciła do mojego wewnętrznego świata mówiąc, że wkrótce się zobaczymy. Teraz w drodze do mojego opiekuna myślałam o tym co to jest Shikai i Bankai. Ten świat Shinigami bardzo mnie zaciekawił i miałam nadzieję, że za niedługo wrócą moje wspomnienia. 
Ichigo podczas drogi milczał, a ja co jakiś czas przyglądałam się jego zamyślonej twarzy. Było można łatwo go odczytać, ponieważ rysy chłopaka bardzo zmieniały się pod wpływem uczuć.  
- Ichigo-kun - szepnęłam. 
Kurosaki bez spoglądania na mnie odpowiedział mi pytaniem.
- Tak? 
- Czemu milczysz? - spytałam.
Prychnął cicho i obejrzał się za siebie jakby sprawdzał czy nikt nas nie śledzi. 
- A czemu by nie? 
- Czy będziemy prowadzić rozmowę pytaniami?
Uśmiechnęłam się lekko. Jego kąciki ust lekko się uniosły.
- Może? Czy ty Ryunne pamiętasz coś z ubiegłego życia jako Shinigami? 
Zamknęłam lekko oczy i westchnęłam. 
- Wybacz, ale skończę tą naszą grę na pytania i tak pamiętam. 
Zrobił wielkie oczy i rozdziawił usta. 
- Co? 
Rozszerzyłam powieki i rzuciłam mu przelotne spojrzenie. 
- Pożegnanie z ojcem... 
- Z Zarakim Kenpachim? - zapytał. 
- Z kim? 
Jego twarz raptownie spoważniała. 
- Twój ojciec nazywa się Zaraki i bardzo za mną przepada. Kocha ze mną walczyć, ponieważ jestem tak silny aby mu wyrządzić krzywdę, choć go to wcale nie rusza. Dla niego to zabawa.
Moje serce zabiło mocniej, nie miałam pojęcia z jakiego powodu, ale to było miłe uczucie. Ichigo znał mojego ojca i to była dla mnie dobra informacja. 
- Ja taka nie byłam...
Poczułam jego wzrok na sobie i miałam przeczucie, że się uśmiecha. Nie wiem czemu, ale czułam sympatię do tego Shōnen*. Różnił się od wszystkich osób, które poznałam na tym świecie. Miał inne podejście do mnie i nie widział w mojej osobie wroga. W jego oczach byłam kimś ważnym i docenianym, ale i tak nie mogłam sobie robić nadziei na pierwszego przyjaciela bo on mógł to robić tylko dla tego opiekuna. 
- Nie byłaś. Przynajmniej tak sądzi Urahara-san, a jego słowa zawsze są prawdą. Tyle razy miał już rację, że nie da mu się nie wierzyć. 
- Mam taką nadzieję...

Shōnen - chłopak

1 komentarz:

  1. Ej, no! Ja też się pojawię i też jestem córką Aizen'a! *foch z przytupem*

    OdpowiedzUsuń