niedziela, 25 sierpnia 2013

Rozdział 15

Polubiłam ten rozdział pisząc go. On sprawiał mi przyjemność i jakieś szczęście tam w środku, za to kocham pisanie, a jutro do kina na Dary Anioła: Miasto Kości z Misą/Michą, Yuuki/Wiktorią oraz Arią/Ewą. Jezu, a ja tak czekałam na tą ekranizację!



"[...] Prawo ponad wszystko [...]"


Gdy wyszliśmy z baraków jedenastego oddziału zarzuciłam na głowę kaptur aby nikt mnie nie rozpoznał. Przemykaliśmy w milczeniu drogę do szóstego oddziału. Okazało się, że Renji był porucznikiem tegoż oddziału, więc może bez większego problemu wejść do kapitana.
Na szczęście nikt po drodze nie zwracał uwagi na mnie tylko spoglądali z zaciekawieniem na Ichigo, który szedł przede mną. Renji i Rukia kroczyli po moich dwóch stronach.
Zastanawiałam się co oznaczał ten ból, który napadł mnie w moim pokoju, ale gdy przyszedł Kurosaki raptem zniknął. To było dziwne i niekontrolowane. Podobne do mojego cierpienia przy rozłące z Apokalipsą, przy zakładaniu pieczęci, a także gdy Urahara zdejmował zaklęcie. To był miły ból, ale także przyprawiający o niepokój.
Teraz czułam się jak na rozstaju. Moje myśli błądziły w dziwnym kierunku. W kierunku wchodzenia w umysły. W kierunku mojej wielkiej mocy. Mocy, która mnie obezwładniała, a mną wtedy prowadziły straszliwe uczucia. Sądziłam, że byłam nie do pokonania. To wszystko mnie i Apokalipsę kusiło po większą moc, lecz ja nie chciałam być taka. To przerastało moje możliwości.
Westchnęłam cicho i podniosłam wzrok aby spojrzeć nad niebo, które pokrywało parę chmurek wyglądających jak baranki. Taki obraz zapamiętałam z ostatniego dnia w Seireitei. Nieskazitelnie błękitne płótno nad moją głową z pomalowanymi na biało chmurami układającymi się w różne kształty.
Nie bałam się. Nie odczuwałam rozpaczy w ostatni poranek w moim domu. Nie płakałam. Tylko byłam... zawiedziona. Zawiedziona werdyktem Kapitana Dowódcy, który na szczęście nie zgłosił mojego przypadku do Centrali 46*. Bo gdyby to niestety, ale nie mógłby odwołać mojej kary.
Po jakimś czasie stanęliśmy naprzeciwko niewysokiej bramy z kobaltowo niebieskim dachem i jasno żółtymi murami. Przed nią stało dwóch Shinigami, którzy gdy zobaczyli Renji'ego od razu wpuścili nas do środka. Patrzyli na mnie z oczami pełnymi zdziwienia i zastanowienia. Zapewne rozmyślali kim jestem.
Wchodząc na teren szóstego oddziału budynki przywołały wspomnienia. Rozglądałam się po podwórku i w oczy wpadło mi młode drzewko sakury, którego kwiaty zakwitały.
Uśmiechnęłam się pod nosem przypominając sobie tą roślinę rok temu. Wtedy to była zaledwie sadzonka, która dopiero co zakwitał, a teraz... była piękna i młoda.
- Ryunne-kun - zwrócił się do mnie Renji.
Odwróciłam głowę w jego stronę. Abarai miał przymrużone oczy i blady uśmiech na twarzy. Jego wytatuowane brwi wyglądały dziwnie z bliska. Ciekawiło mnie czy sam sobie namalował.
- Słucham?
- Ty znałaś Byakuy'ę? - zapytał.
Zaśmiałam się.
- Hai, walczyłam pod okiem Kuchiki Byakuy'i. Kapitan obserwował jak zabijam Pustych. Mówił mi jakie błędy popełniam przy ataku. Zawsze jego tłumaczenia dawały skutki. Rozumiał moją moc, która nawet go fascynowała. Nawet przyznawał, że kiedyś będę silniejsza od niego - odpowiedziałam zadowolonym głosem. 
Abarai podniósł do góry wytatuowane brwi w znaku zaskoczenia. 
- Ciekawe - powiedział tylko. 
Zostawiłam to bez komentarza. Nie miałam ochoty zastanawiać się nad tym o czym właśnie myślał czerwonowłosy. 
Stanęliśmy przed drzwiami. Renji podszedł do nich i rozsunął je. Wkroczyliśmy do środka. 
Było tu tak jak kiedyś. Te same korytarze wijące się po koszarach, które prowadziły do Wydziału Biura oraz pomieszczeń mieszkalnych. Oczywiście sam Kuchiki Byakuya nie zamieszkiwał baraków. Kapitan był głową rodziny Kuchiki, posiadał swój własny Dwór, który przynależał do niego. Ponoć zamieszkiwał go ze swoją siostrą, która teraz szła obok mnie. Rukia, jak słyszałam była przybraną siostrą Byakuy'i, choć mi o tym nie wspomniała ani słowem, najwyraźniej nie było o czym mówić. 
Renji wyszedł przed nas i ruszył przed siebie. Skręcał co jakiś czas, aż dotarliśmy do drzwi. Chłopak rozsunął je i wszedł do pomieszczenia, a my za nim. Rukia wraz z Ichigo stanęli tak aby na chwilę obecną zakryć mnie dlatego też nie dostrzegłam nic prócz regałów z książkami. 
- Kuchiki taicho - rzekł Abarai kłaniając się lekko. 
- Onii-san** - powiedziała Rukia. 
- Byakuya - odparł krótko Ichigo.
Tak jak sądziłam. Kurosaki do prawie każdego zwracał się bez formy grzecznościowej przy czym okazywał brak szacunku do drugiej osoby lub to, iż zna osobę na tyle aby mówić do niej na "ty". Tylko, że to nie jest odpowiednie odniesienie do kapitana, gdy na szczeblach prawa stoisz o wiele niżej, jesteś mniej ważny. Ichigo był "tylko" Zastępczym Shinigami o ogromnej sile. Więc czemu odzywał się w ten sposób do osoby stojącej o wiele wyżej? Zapewne dlatego, że wydawało mu się, iż stoi na równi z przywódcami Gotei 13, lecz to nie jest prawda. 
Usłyszałam szuranie krzesła o podłogę i kroki po chwili. 
- Co was tu sprowadza? - zapytał poważny głos. 
Dobrze zapamiętałam barwę głosu Kuchiki. Zawsze, w każdym momencie powaga go nie opuszczała. Niegdyś, gdy po raz pierwszy go spotkałam stwierdziłam, że jest z niego ponurak, ale po jakimś czasie zrozumiałam go. Poprzez plotki krążące wokół kapitanów oraz innej maści Shinigami dowiedziałam się o śmierci jego żony, Hisany. Było mi go potwornie żal, lecz nie mogłam podejrzewać, iż Byakuya może być taki jaki jest przez to nieszczęsne zdarzenie. 
"- Prawo ponad wszystko - powiedział.
Staliśmy pomiędzy drzewami sakury. Różowe płatki szybowały na wietrze odprawiając nam pokaz taneczny. Czarnowłosy złapał pojedynczy płatek i zgniótł go. 
- Ci którzy nie przestrzegają prawa powinni zostać objęci karą - dodał. 
Spojrzał w moją stronę oczami, które według mnie zawsze wyrażały smutek. 
Dotknęłam rękojeści katany i westchnęłam. 
- Jeżeli złamiesz prawo, musisz się poddać karze i powiedzieć prawdę. Zaś jeżeli nie złamałeś go, a dano ci nosić ten ciężar na barkach powinieneś walczyć o zniesienie wyroku - rzekłam. 
Podniosłam wzrok na niebo, które było czyste."
- Taicho, przyprowadziliśmy kogoś kogo powinieneś znać - odpowiedział Renji. - Ryunne...
Zrzuciłam kaptur z głowy. 
Przekroczyłam stworzony przez nich mur i stanęłam twarzą w twarz z Byakuy'ą. Jego powieki rozszerzyły się gwałtownie. Otworzył buzię ze zdziwienia. 
Przyjrzałam mu się. Jak zawsze miał na sobie seledynowy szalik, który był przekazywany z pokolenia na pokolenie w rodzinie Kuchiki. Reszta wyglądała tak samo jak ostatnimi razy, gdy go widziałam. 
Uśmiechnęłam się spoglądając prosto w jego oczy. 
- Witaj, Kuchiki Byakuya - przywitałam się. 
- To niemożliwe, że to na prawdę ty Ryunne-chan. Ryunne Kenpachi przecież zostałaś skazana na wygnanie. Miałaś nic nie pamiętać...
- A jednak - wcięłam się. - Kisuke Urahara złamał moją pieczęć, lecz już wcześniej zaczęła mi wracać pamięć, on tylko pomógł mi wrócić do prawowitej postaci. Zresztą... to jest także zasługa Ichigo oraz Ruki. To przez nich przebudziły się we mnie dawne instynkty. Wróciłam do domu aby odzyskać swoje dawne życie. 
- Czemu przyszłaś do mnie? - zapytał z niewzruszoną twarzą. 
- Potrzebuję twojego głosu, Byakuya-san abym mogła wrócić na zawsze do Seireitei, ponieważ nie wytrzymam kolejnej rozłąki z tym miejscem oraz ludźmi, a także z moją Apokalipsą. Pragnę znów stanąć w szeregach Gotei 13 i walczyć u waszego boku tylko... potrzebuję głosu wszystkich przywódców Gotei 13. Później mam zamiar pójść do Kapitana Dowódcy i poprosić o zniesienie kary, a także ukazać to, iż poparliście mój powrót - wytłumaczyłam. 
- Zawsze przepadałem za tobą, ale... - zaciął się. - Ryu-chan to nie jest możliwe...
Moje serce waliło niczym młot, obijało się o moje kości tworząc ból nie do zniesienia. 
- Byakuya-san! - wrzasnęłam. - Czy ja złamałam prawo? - zapytałam, lecz nie chciałam usłyszeć odpowiedzi z jego ust. - Nie! Zostałam na to skazana, gdyż posiadam moc, która przewyższa wielu, ale czy to jest złamanie prawa? Zawsze powtarzałeś mi, iż prawo jest ponad wszystko, a gdy kara została narzucona nieprawidłowo powinno się walczyć o swoją wolność! Ja nie walczyłam bo miałam dosyć tego wszystkiego. Miałam dosyć takiego życia, ale teraz... teraz uświadomiłam sobie to jak bardzo kochałam ten świat i bycie Shinigami - zakończyłam.
Do moich oczu napłynęły łzy. Wytarłam je wierzchem dłoni i spojrzałam na kapitana. Miał przymrużone oczy, które wyrażały pustkę. Nic nie można z nich wyczytać. Dawno się tego nauczyłam. 
- Jak mam to zrobić, Ryunne? - spytał. 
Na jego słowa ucieszyłam się i czułam jak mam motyle w brzuchu oznaczające satysfakcję. 
- Arigato*** - podziękowałam. - A więc... - i zaczęłam wywód. 


*Centrala 46 - jest organizacją działającą jako organ ustawodawczy i sądowniczy w Soul Society. Działa na podstawie upoważnienia uzyskanego od Króla Dusz i od czasu jego odejścia pełni najwyższą władzę w Soul Society, stojąc nawet ponad kapitanem głównodowodzącym.

** Onii-san (z szacunkiem) - starszy brat

*** Arigato - dziękuję. 


2 komentarze:

  1. Ja też się ciesze, ale po prostu musze skomentować fragment "- Kuchiki taicho - rzekł Abarai kłaniając się lekko.
    - Onii-san** - powiedziała Rukia.
    - Byakuya - odparł krótko Ichigo." ponieważ przypomina mi on z niewiadimych a może wiadomych powodów "- Loczek! - krzyknęły z radością Misa i Yuuki jednocześnie.
    - Loczek! - wrzasnęła z przerażeniem cała reszta poza Arią.
    - Pedalski Loczek! – krzyknęła rudowłosa." A nawiasem mówiąc to każdy kto obejrzał Bleach albo inne anime wie jak jest brat po japońsku, baka ^.^

    OdpowiedzUsuń
  2. Co do fragmentu, porównanie idealne, współczuję z całego serca Aizen'owi przez to jego przezwisko, a przede wszystkim takie jak nazwała go własna córka, Aria "Pedalski Loczek" ^.^ moim zdaniem wasz ukochany ojciec powinien dać szlaban Arii za to jak odzywa się do ojca :D
    No, ale cóż nie moja rola aby to mówić Aizen'owi w końcu jam nie wasza rodzina, więc nie będę się wtrącać w sprawy rodzinne. A co do brata po japońsku - a jeżeli ktoś nie oglądał żadnego anime, hę? I wtedy ma problem bo nie wie co oznacza "Onii-san", a więc wytłumaczyłam ten fakt :)

    OdpowiedzUsuń