czwartek, 22 sierpnia 2013

Rozdział 13 cz. 2

Cholera, trzynaście  to na serio pechowa liczba, ale część druga mam nadzieję, że lepsza niż pierwsza. Dobra, mam nadzieję, iż spodoba się ^^




Po jakimś czasie jadalnię opuścili wszyscy prócz mnie, Ryunne, Rukii, Renji'ego, Zaraki'ego oraz Yachiru, która przesiadła się z ramienia kapitana na kolana Ryu. 
Dziewczynka ciągle uśmiechała się do swojej tak jakby siostry oraz szeptały do siebie co jakiś czas spoglądając na mnie. Ja tylko przy każdym spojrzeniu Ry unosiłem swoje kąciki ust w bladym uśmiechu. 
Było widać więź pomiędzy nimi. Obie rozumiały się przy każdym wymienionym zdaniu. 
W oczach Ryunne widziałem iskierki szczęścia i zadowolenia. Różowowłosa zapytała się o coś Ryu, a ta pokiwała przecząco głowę i zamknęła oczy. Jej twarz zrobiła się ponura. Ręką przeczesała włosy porucznik, a ta zaśmiała się szczęśliwa. 
- Mieliśmy porozmawiać na temat odzyskania szacunku do Ryunne przez kapitanów, a potem do Głównodowodzącego. Oczywiście jeżeli staruszek Yamamoto ma przyjąć znów w szeregi moją córkę będziemy musieli mieć poparcie Gotei 13* - zaczął Zaraki.
Wszyscy zwrócili oczy na Kapitana jedenastego oddziału słuchając uważnie jego słów. 
- Czyli tak na prawdę będziemy musieli przeprowadzić rozmowę z dziewięcioma kapitanami oraz trzema porucznikami... - powiedziała Rukia. 
Ryu spojrzała zdezorientowana na czarnowłosą z szeroko otwartymi oczami. 
- Co? - zapytała oszołomiona. - Czemu...
- Ach, zapewne nikt ci nie opowiadał o tym, iż mamy niezbyt przyjemną sytuację w Seireitei z faktu, że zdradziła nas trójka kapitanów, która teraz chce nas zgładzić spędzając aktualnie czas w Hueco Mundo - wytłumaczył Renji ze skwaszonym wyrazem twarzy. 

*************

- Kto nas zdradził? - spytałam.
Patrzyłam to na Ichigo to na ojca czy Rukię lub Renji'ego. Byłam zdziwiona i ciekawa, ale także we wnętrzu siebie zaniepokojona tym co się przez ten czas w Soul Society wydarzyło. 
- Kapitan trzeciego oddziału, Ichimaru Gin. Kapitan dziewiątego oddziału, Kaname Tousen oraz Kapitan piątego oddziału Sosuke Aizen - powiedział Abarai. 
Słysząc te nazwiska zesztywniałam, a przede wszystkim, gdy dotarło do mnie, że był tam wymieniony Gin, ten Gin. Zawsze przepadałam za nim. Lubiłam prowadzić z nim walki, które były bardzo przyjemne, a także prowadzić zawzięte rozmowy na różny temat. Czasami poruszał tematy typu z kim wolałabym walczyć czy co czuję mając taką wielką moc. 
- Gin? - wyszeptałam dławiąc się własną śliną. - Gin, jak to... możliwe? - wykrztusiłam. 
Podniosłam wzrok na nich. Wszyscy patrzyli na mnie ze zdziwieniem tylko ojciec wiedział czemu się martwiłam. 
Ale uświadomiłam sobie, że to nie jest zmartwienie, lecz złość, szczera złość. Miałam ochotę walnąć kogoś w twarz, miałam ochotę coś rozwalić nawet gołą pięścią. Czułam jak zbiera mi się na wymioty. Do mojego gardła napłynęła gorzka ślina, którą przełknęłam z trudem. 
- Musume, tak ten Gin Ichimaru - powiedział ojciec spoglądając mi prosto w oczy. 
Walnęłam pięścią w stół, który pod wpływem mojego uderzenia zatrząsł się i spadła z niego szklanka rozbijając się na drobne kawałki. 
- Jak on mógł coś takiego zrobić? Jak mógł zdradzić nasz gatunek i jeszcze do tego bratać się z Hollowami? 
Miałam tyle pytań do zadania, lecz Ichigo przerwał mi ruchem ręki. 
- Ryu, czy coś cię łączyło z Ichimaru? - zadał mi pytanie. 
Westchnęłam cicho. Był zaniepokojony i wiedziałam dlaczego. Bał się, że mogłam być zauroczona w takim człowieku, lecz on był tylko partnerem do walki. 
- Ichigo, nie. Ja prowadziłam z nim treningi z szermierki, gdy naszła mnie taka ochota. Bardzo ciekawie tłumaczył mi to co robię źle - powiedziałam mu prawdę.
On wciągnął powietrze i je wypuścił. 
- Ryunne? - usłyszałam głos Yachiru dobiegający z dołu. 
Spojrzałam na jej bladoróżową twarzyczkę. Jej czerwone rumieńce jak zawsze widniały na policzkach dziewczynki. 
Mimowolnie uniosłam jeden kącik ust do góry. 
- Słucham? 
- Zostaniesz tu na zawsze? Nie odejdziesz już więcej, prawda? - zapytała cienkim głosikiem.
Nie była wesoła jak zazwyczaj. Jej wyraz twarzy był smutny, a bordowymi oczami patrzyła prosto w moje. 
Po moim policzku spłynęła samotna łza, która wiła się po mojej twarzy i trafiając na brodę skończyła swą drogę skapując na czoło Yachiru. 
- Mam taką nadzieję - szepnęłam. 
Wtuliłam się w nią i wymawiałam jej te słowa ciągle do uszu. Mówiłam, że już na zawsze będę każdej nocy w naszym domu, że będę w pobliżu, ale... czy to prawda? Tego jeszcze nie wiedziałam. Yamamoto mógł dać każdą odpowiedź, mógł zażądać wszystkiego, a ja nie mogłam każdej rzeczy wykonać. 
- Zostanie - powiedział pewnym głosem Kurosaki. 
Podniosłam na niego wzrok i zarumieniłam się spoglądając na jego twarz. 
Przypomniałam sobie jego wargi na moich wargach. Pocałunek, który chciałabym przeżywać cały czas, ale nie to teraz było ważne. Teraz liczyła się moja przyszłość, czy zostanę tu i będę jedną z Shinigami, czy zostanę skazana na bardziej bolesną karę. Liczyły się słowa i czyny. Liczyło się to co zrobimy. 
- To jest pewne - rzekła Rukia rzucając mi pocieszające spojrzenie. 
Spojrzałam na ojca, który siedział na macie studiując moją twarz jakby chciał zapamiętać jej każdy szczegół. Jakby coś się miało wydarzyć co zniszczyłoby nasze plany. Zapewne bał się o to, że znów straci swoją córkę, że straci... mnie. Ja także się bałam, że moja piękna przyszłość zostanie rozwiana przez jedną decyzję Głównodowodzącego. Jedną decyzję, która miała osądzić gdzie jest moje miejsce. Na szali przeznaczenia zostało umieszczone moje życie oraz śmierć. 
- Trafiając tu skazałaś siebie na śmierć.
Powiedział ktoś stojący w drzwiach do jadalni. Wszyscy zerwaliśmy się ze swoich siedzisk i spojrzeliśmy w tamtą stronę. Zauważyłam, że tylko mój ojciec nie wstał, a Yachiru wróciła na jego ramię. 
Z ciemności wyłonił się Ikkaku, a u jego boku czarnowłosy zwany Ayasegawa Yumichika. Oboje mieli szerokie uśmiechy na twarzach. Łysol trzymał pochwę wraz z kataną na swoim ramieniu. Jak dobrze pamiętałam to zazwyczaj tak chodził. 
Yumichika stojący obok niego oparł rękę na biodrze i zaśmiał się pod nosem. 
- Cóż za piękne zgromadzenie! - krzyknął. 
- C o  wy tu  r o b i c i e? - zapytali razem Ichigo i Renji. 
Ikkaku ruszył w naszą stronę, a w jego ślady poszedł Ayasegawa. Przystanęli około metra przede mną. 
- Zastanawiała nas ta dziewczyna - tłumaczył Madarame wskazując na mnie. 
- Podsłuchiwaliście? - syknęła Rukia, która była gotowa rzucić się na jednego z nich. 
Chciałam zainterweniować, lecz uprzedził mnie głos ojca. 
- Co tu robicie? - powtórzył wcześniej zadane pytanie tylko, że bardziej groźnym tonem. 
Chłopcy spojrzeli po sobie i westchnęli. 
- Byliśmy ciekawi - przyznał Ikkaku. 
- Podsłuchiwaliśmy was w pięknym stylu - dodał Yumichika. 
Czarnowłosy przeczesał ręką swoją czuprynę i położył dłoń na rękojeści katany. 
- Byliście ciekawi? - powtórzył Ichigo.
Marchewkowowłosy nie był zadowolony, a na jego twarzy widniał gniew. 
- Ichigo, co ty taki wybuchowy? - zapytał Madarame. 
- To nie jest piękne - zripostował Ayasegawa. 
Jego sposób bycia. Narcyz. Typowy narcyz, zachwycający się swoim wyglądem. Narcyz, który osądzał innych po wyglądzie, a akcje nazywał pięknymi bądź, że nie były piękne. Pamiętałam jego postać jako typowego człowieka zadufanego w swoim "pięknie". 
Prychnęłam pod nosem i zachciało mi się śmiać, ale wydałam z siebie coś nie przypominającego tego dźwięku. Zakryłam dłonią usta. 
Yumichika rzucił mi przelotne spojrzenie wyrażające "to coś nie było piękne". Tak to odebrałam. Pragnęłam się z niego śmiać, tak bardzo śmiać, ale nie mogłam sobie na to pozwolić. Na śmiech w takim momencie. Jestem przeraźliwie głupia. 
- Baka** - szepnęłam pod nosem.
Chyba on to usłyszał bo obrócił głowę w moją stronę i zrobił skwaszoną minę. 
- Kogo tak nazwałaś? - zapytał. 
- Jak? - odpowiedziałam pytaniem.
- No tak jak powiedziałaś! - krzyknął zażenowany. 
Cudem wstrzymałam się przed wybuchnięciem śmiechem. 
- Hmmm... no ale jak?! 
- Baka, głupia - powiedział. 
Przetarł ręką czoło i roześmiał się. 
- Ja ci zaraz dam! - wrzasnęłam. 
Rzuciłam się na niego z pazurami, a ten zaczął biegać po całej jadalni. 
Oboje śmieliśmy się z tego co robimy. Poczułam do niego sympatię. Szczerą sympatię, choć był takim narcyzem. 
Czułam na sobie oczy zwrócone w moją stronę. Zachowywaliśmy się jak dzieci. Jak dzieci, które miały ochotę powyprówać gałki oczne swojemu koledze. 
- Czy możecie się uspokoić? - zapytał Ikkaku z dziwnym wyrazem twarzy.
Stanęliśmy zdyszani tuż obok nich. Nadal nie mogliśmy opanować się od tego śmiechu. Po prostu to było przezabawne. Ja byłam tak na prawdę jeszcze nastolatką. Miałam za sobą tylko piętnaście lat. Lubiłam czasem "pobawić się". To było oczywiste. Będąc dzieckiem nie miałam swobody. Nie miałam przyjaciół w swoim wieku. Jedyną osobą, która się ze mną bawiła była Yachiru. 
- Jesteś za bardzo porywcza - stwierdził Yumichika uśmiechając się do mnie. - lecz to jest bardzo dobra cecha. Wiedziałem od razu, gdy cię zobaczyłem, że cię polubię! Testowałaś na Ikkaku kidou to jest fantastyczne!

* Gotei 13 - (護廷十三隊, Goteijūsantai; "13 Dworskich Oddziałów Obronnych") jest to 13 Oddziałów stacjonujących w Seireitei. Są one podstawową i najliczniejszą organizacją wojskową Soul Society.
** Baka - głupek, debil

3 komentarze:

  1. *Szok* Lubiła Gin'a.
    W każdym wypadku to na pewno wyszło Ci lepiej, Nev.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, Micha
      Kurde obiecałam, że napiszę bonus - "Urodziny Arii, czyli totalne szaleństwo" no, ale muszę jeszcze nad tym pomyśleć, co tam będzie, ale będzie to "bez prezentu nie wchodzisz, prezent to twoja przepustka, panie Gościu" - Jinta będzie to mówił ^^ Heh muszę się zastanowić, a może TY mi pomożesz, Aniele?

      Usuń
    2. Bycie Aniołem do czegoś zobowiązuje...

      Usuń