wtorek, 29 października 2013

Rozdział 20

Od dwóch tygodni czytam mangę Bleach z faktu, że skończyłam anime, no to pora na mangę, prawdaż? I tak generalnie miałam problem, ponieważ nie mogłam znaleźć od pierwszego rozdziału, więc co zrobiłam? Czytam od 480 xD akurat w tym momencie zaczyna się arc - Tysiącletnia Krwawa Wojna :P Idealnie :) I ryczałam jak Izuru zginął - ludzie powiedzcie mi za jakie grzechy?
Tak Izuru jest jedną z moich ulubionych postaci i stwierdziłam, że i tak czy siak u mnie będzie żył, bo ja nie chcę jego śmierci! Co prawda innych, którzy zginęli w tym arc'u uśmiercę, tak jak pan Tite Kubo <3 Kocham tego kolesia, jest cudowny, dziękuję mu na kolanach za tak wspaniałe dzieło jakim obdarował swoich fanów :D 
Takie mini info: rozdział 25 - 30, gdzieś w tych granicach pojawi się Hueco Mundo, czyli porwanie Inoue i mała niespodzianka. Tak skończywszy Soul Society będzie leciało wszystko chronologicznie tak jak w anime oraz mandze, a więc: Hueco Mundo, walka z Aizenem w Karakurze, Fullbring oraz Tysiącletnia Krwawa Wojna. Oświadczam także, iż wcisnę, gdzieś pomiędzy własne wątki takiego typu, że wrzucę postaci z innych anime np. Hellsing, Kuroshitsuji itd. a więc przygotować się na dawkę nowości!
A i pojawia się postać z:
C'est la vie mon ami 
bloga, którego prowadzę z koleżankami :)
A teraz rozdział 20







""Oficjalna morderczyni Shinigami"?"


Zamiast spoglądać na Kapitana Głównodowodzącego moje oczy były utkwione w Ichigo. Chłopak patrzył na mnie błagająco. Usta mu drgały jakby chciał wydobyć z siebie jakikolwiek dźwięk, lecz nic nie dosłyszałam. 
Zacisnęłam dłonie w pięści. Miałam ochotę o coś walnąć, a najlepiej o coś twardego. Pragnęłam w tej chwili bólu. Przełknęłam ślinę i wyczułam czyjąś obecność tuż u swojego boku. Zaczęłam się rozglądać, a inni przyglądali się moim czynnościom. W ciemnym koncie dostrzegłam te same ciemne, znajome oczy Apokalipsy, w których pobudzona była złość. Moja Zanpaktou bez opanowania wyskoczyła z mroku i wylądowała tuż przed Genryusai'em. Wszyscy wciągnęli głośno powietrze. 
Kurosaki patrzył to na mnie to na wściekłą Apo. Dostrzegłam w jej ruchach chęć mordu. Stała zaledwie parę metrów przed Yamamoto, który spojrzał na nią raz, a potem jego oczy znów spoczęły na mnie. 
- Ty stary, głupi, Kapitanie Głównodowodzący! - wrzasnęła z płaczem. - Jakim prawem nam to zrobiłeś?! Jakim prawem?! 
Apokalipsa miała coś w sobie takiego, że dostrzegałam kiedy ma ochotę się na kogoś rzucić ze swoimi ostrymi jak brzytwa pazurkami oraz kataną, która mogła przeciąć wszystko i wszystkich. Nasza moc w mniemaniu mojej zanpaktou była niewyobrażalnie wielka. Każdy kto stałby w mniejszej niż dwadzieścia metrów odległości od nas padłby, ale to tyczyło tych najsłabszych. Co do Shinigami rangi kapitańskiej czy vice kapitańskiej - oni  jakoś dawali sobie radę z tym. 
Staruszek nie odpowiedział na jej pytanie, więc ta postanowiła rzucić się na niego, lecz orientując się w tym co ona chce zrobić, prędkością shunpo podbiegłam do niej i stanęłam pomiędzy nią, a Genryusai'em. 
- Przestań! - krzyknęłam. 
Poczułam wyrazisty ból kości, stawów. Moje płuca jakby wybuchły. Rozdzielające cierpienia rzuciły mną o podłogę. Zwijałam się z bólu. Czułam jak głowa mi pulsuje, jakby ktoś odrywał mi ją. Złapałam się obiema rękoma po obu stronach czaszki i wydałam z siebie gardłowy dźwięk. 
Zacisnęłam mocno powieki. 
Wiedziałam, że klęczy obok mnie Kapitan Unohana, która przytrzymuje całą swoją siłą moje ręce, a zaś Isane pobiegła gdzieś. Ichigo trzymał moją głowę na swoich kolanach i delikatnie gładził mnie po włosach niczym siostrę i szeptał coś bardzo cicho. 
~ Ja tak bardzo ją kocham... ona... ona... nie może żyć w takich ubolewaniach... to nie dla niej, ona jest za delikatna... Ryunne, cholera, proszę zbudź się! ~ słyszę jego myśli w mojej głowie. 
Jakim cudem słyszę jego własne myśli, z którymi walczy wewnątrz siebie? To nie jest możliwe abym mogła dosłyszeć jego rozmyślania chyba, że... chyba, że...
- Jestem na skraju śmierci - szepczę nie swoim głosem. - Ja... umieram... i to wszystko przez...
Nie wypowiadam ostatniego słowa, lecz jedno imię huczy mi w głowie:
Genryusai'a Yamamoto, - nie nienawidzę, lecz stwierdzam, to wszystko przez niego! - tym potwierdzam. 

I to wszystko przez niego się stało, to jego wina. To on odebrał mi moce, odebrał mi Apokalipsę. Nie miałam tego co kochałam, żyłam w kłamstwie, a teraz... 

Teraz przyszedł czas na zemstę, Genryusai Yamamoto!

Teraz twoja kolej



**********************************


- To wszystko twoja wina! 
Ryunne wstaje na równe nogi i wskazuje na Kapitana Głównodowodzącego przy czym cała drga. W jej oczach widzę łzy, łzy pomieszane z krwią. Łzy bólu. 
Apokalipsa ówcześnie zniknęła, zapewne zaszyła się w swojej mistrzyni i wyczekiwała przyszłych zdarzeń. 
Ja nadal klęczałem na podłodze i spoglądałem z dołu na dziewczynę. Moje oczy rozszerzyły się mimowolnie powoli rozumiejąc jej słowa.
- Nie mogę uwierzyć, że śmiesz spoglądać na mnie takimi spokojnymi oczami! Znam cię dobrze, Genryusai Yamamoto! Tak jak każdego innego Shinigami rangi kapitańskiej! To nie jest wybaczalne... - załkała.
Osunęła się na kolana i zakryła dłońmi swoją bladą twarz. Słyszałem jak mówi coś pod nosem i przełyka ślinę. Przytuliłem ją do siebie. Poczułem jak jej ciało zesztywniało na mój ruch, lecz po chwili rozluźniła się i wtuliła w moje ramię. Od włosów Ryu pachniało krwią. Typowy metaliczny zapach wciągały moje nozdrza. Tak dobrze znałem to uczucie, gdy byłem poturbowany przez przeciwnika, pokaleczony, krwawiący, z bólem w sercu, ale także chęcią walki. Walka to coś co dawało mi świadomość tego, iż bronię tych, których kocham, a także swoich przyjaciół. 
Zderzenie dwóch innych miecz oznaczało bitwę o coś większego niż tylko władzę, ono było ochroną życia tych wszystkich ważnych ludzi w moim życiu. W moim zadaniu leży walka o spokój w Karakurze. 
- Ryu - szepnąłem. 
Dziewczyna odkręciła głowę w moją stronę. 
Jej oczy były przeszklone i takie smutne, że aż ścisnęło mnie za gardło. Sam poczułem tą doskwierającą rozpacz. 
Przymknąłem lekko powieki i uśmiechnąłem się lekko aby ona poczuła się doceniana. Przez taki gest na każdego twarzy pojawiłby się ten wesoły wyraz. 
Ryunne wtuliła się w moje kimono i przyciągnęła mnie do siebie. Jej łzy wsiąkały w materiał na wylot. 
- Ichigo, proszę zrób coś - wyszeptała. 
Raptem dziewczyna została wyrwana od moich objęć i znalazła się przy ścianie. Przerażenie malowało się na jej twarzy, a powieki miała rozszerzone do maximum. Spojrzenie utkwione w sylwetce Kapitana Głównodowodzącego, który spoglądał na nią jak w każdej innej sytuacji na wszystkich innych. 
- Czemu zrobiłeś to?! - wrzasnąłem.
Zerwałem się na równe nogi i miałem ochotę zaatakować Genryusaia, lecz gdybym tak zrobił zniszczyłbym zaufanie innych do mnie.  
Yamamoto rzucił mi przelotne spojrzenie i musnął dłonią rękojeść katany. Nie wiedziałem co zamierza, lecz to co zrobił Ryunne nie równało się z niczym gorszym. Czy oni oboje mają do siebie żal? Za to wszystko co się stało? To nie była niczyja wina. Ani jej, ani jego. On musiał ją wygnać po to aby Centrala 46 nie zabiła jej, bo to jej groziło. 
- Musiałem, Kurosaki Ichigo. To nie jest osoba, której warto ufać - wytłumaczył Genryusai z posępną miną. 
- Słucham? - spytałem razem z Unohan'ą.
Zwróciłem wzrok na kapitan czwartego oddziału, która stała jakby gotowa do ataku. Widziałem w jej zawsze spokojnych oczach oburzenie.
Gotowałem się w środku. Moja skóra mrowiała, a ciało drgało nadmiernie.
- Kenpachi Ryunne, jest osobą, która nie powinna tu przebywać, powinna zginąć już dawno - rzekł "zadowolony" z siebie Genryusai.
Serce w mojej piersi zabiło cztery razy szybciej, tak niespokojnie i burzliwie. Miałem tak wielką ochotę wykrzyczeć w jego twarz tyle obrzydliwych słów, lecz nie zrobiłem tego, bo... ujrzałem nieznany mi cień pod drzwiami. Poruszał się szybko i zwinnie niczym wąż, aż wyłoniła się tuż obok Ryu postać z ciemnymi krótkimi włosami. Klęczała przed dziewczyną i dotykała jej kolana. 
Ryunne spoglądała na nią szeroko rozwartymi oczami. 
- Widzę, iż nasz drogi Kapitan Głównodowodzący dobrze się bawi... - oznajmiła ostrym głosem. 
Przesunęła głowę w bok i spojrzała na nas. Jej czarne niczym popiół oczy były tak łudząco podobne do koloru Ryunne, że gdyby nie jasność umysłu, padłbym na kolana. To było dziwne - jej wzrok był tak magnetyzujący, iż nie mogłem oderwać spojrzenia od tej małej i dzikiej istoty, od której wyczuwałem wielką nienawiść. 
- Kimże jesteś? - zapytał Yamamoto. 
Shinigami zaśmiała się i powstała. Miała na sobie takie kimono jak prawie każdy członek jakiegokolwiek Oddziału. Nie wiem czemu, ale jej włosy były przeraźliwie podobne do takich jak ma Rukia, nawet była niska tak jak ona!
- Ja? - wskazała na siebie kpiąco palcem, a na jej twarzy zawitał chytry uśmieszek. -  Jūshirō Neverli, "oficjalna morderczyni Shinigami"
Jūshirō?, pomyślałem. Jak to Jūshirō? 
Czyżby Ukitake miał córkę? I to morderczynię Shinigami? 
To jest dziwne spoglądać na dziewczynę, która najprawdopodobniej jest spokrewniona z tym jakże najmilszym członkiem Gotei 13, a gada jak pokręcona. 
- "Oficjalna morderczyni Shinigami"? - wydukałem zszokowany powtarzając jej słowa. 
Zwróciła na mnie swe czarne oczy i zaśmiała się cicho. Dojrzałem jak za jej plecami podnosi się z ziemi Ryu ze skwaszonym wyrazem twarzy, lecz nie spoglądała na intruza z jakimś obrzydzeniem, lecz.... z szacunkiem. Czyżby one się znały?
- Tak, Kurosaki Ichigo - odpowiedział za nią Genryusai. - Neverli zabija Shinigami po to aby "zaprowadzić spokój na tym świecie" jak to oznajmiła w dniu zabicia pierwszych swoich ofiar. Jej zdaniem, Shinigami nie pomagają, lecz zatrzymują cały proces. Oni tylko wszystko niszczą, my wszystko niszczymy.
To co powiedział Staruszek zszokowało mnie. Była to dziewczyna, która miała własny światopogląd, w moim mniemaniu niezbyt inteligentny i oryginalny. W Świecie Ludzi nie takie rzeczy się zdarzały. 
- Ojej, czyżby Seireitei obawiało się jednej, kruchej i takiej małej istotki jak ja? - zapytała kpiąco i prychnęła. - proponuję znieść c a ł k o w i c i e  wyrok na Ryunne, ponieważ gdy tego nie poczniesz mogę odnaleźć w niej swego sojusznika, więc - działaj, Staruszku...
I znikła. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz