"Dopóki nie chwycę miecza, Nie mogę cię chronić. Trzymając miecz, Nie mogę cię objąć."
Opowieść o tematyce Bleach. Nazwa historii - "Fabula Ryunne"
środa, 28 marca 2018
A co my tu mamy...
wtorek, 7 kwietnia 2015
Poprawki i tak dalej...
czwartek, 19 czerwca 2014
Część 2 - Prolog
Niebo wiszące nad Karakurą powoli z błękitu przeobrażało się w lazur. Chmury przypominające watę cukrową, płynęły po nieboskłonie. Możliwe, iż gdzieś tam w górze walczyli Shinigami.
I tak też było.
Ryunne wraz z Ichigo wychodząc z Bramy Senkai postanowili pójść powalczyć między sobą. To było nieco dziwne, aby dwie będące blisko siebie osoby zechciały stoczyć ze sobą pojedynek.
Ja przyglądałam im się z dołu, siedząc na dachu opuszczonego wieżowca.
Kurosaki wymierzał Kenpachi szybkie ruchy Zangetsu. Przecinał powietrze i skakał w górę. Było widać, że dziewczyna wyszła z wprawy, ale jakoś udawało jej się bronić. Odskoczyła do góry i zrobiła ruch, którego ani ja ani jej przeciwnik się nie spodziewaliśmy. Spadła na chłopaka z gradem silnych uderzeń zwalających rudowłosego na kolana.
Spojrzała się na niego triumufująco z góry i przykucnęła przy nim zakrywając jego twarz swoimi włosami.
Oboje wybuchli śmiechem, a Ichigo pociągnął zwyciężczynię na siebie przytulając do swego ciała jej małą istotkę.
Prychnęłam pod nosem i odwróciłam spojrzenie.
Miłość - obrzydliwe uczucie. Nienawidzę patrzeć na ludzi obdarzających się tą emocją. Miłość to jest coś tak dziwnego jak jedzenie robali, jeśli mogę to tak porównać. Istota ludzka powinna być równie samotna jak ja. Ale każdy ziemianin pragnie miłości.
Ichigo nie zasługiwał na moją przyjaciółkę, o nie.
Usłyszałam ruch za sobą i gwałtownie się odwróciłam.
- Witaj Neverli.
Wytrzeszczyłam oczy widząc mojego tak zwanego pana, który panował w Hueco Mundo. To on uzależnił mnie od swojej herbatki. Czasami za jego plecami z Arrancar'ami nazywamy go Herbacianym Królem, na szczęście nie miał okazji dowiedzieć się o swoim pseudonimie. Jeszcze. Jeszcze to dobre słowo.
Przełknęłam ślinę i pozwoliłam wypęznąć na moją twarz przebiegłemu, ale fałszywemu uśmieszkowi. Podparłam ręce na bokach i pochyliłam się do przodu w geście ukłonu.
- Aizen.
środa, 21 maja 2014
Blog :3
Hej, hej :)
Sorry, że ostatnio nie piszę, ale rozdział 22 mam już w przygotowaniu ^^
A tak poza tym nie po to piszę ten post, chodzi o...
Nowego bloga o 30STM, a czemu akurat o nich? No cóż... powiedzmy tak - od jakiegoś czasu jestem Echelon i nie potrafię żyć bez tej muzyki, bez patrzenia na Jared'a i pisania o nim, dlatego założyłam ten blog i zaczęłam pisać :3
this-is-love-30stm.blogspot.com
piątek, 2 maja 2014
Rozdział 21
Wszyscy mieli zdziwione twarze, tylko Kapitan Głównodowodzący wyglądał tak jak zawsze. Tej istoty nic nie zmieni - nawet najgorsze wydarzenie. Za to nigdy w życiu nie ceniłam Yamamoto, zresztą nigdy go nie ceniłam, był dla mnie tylko i wyłącznie osobą stojącą o wiele wyżej niż wszyscy, choć i tak nieco niżej niż Centrala 46. Co najlepsze od czasu, gdy miałam świadomość tego kim jestem, w Seireitei zmieniło się tak wiele, lecz on pozostał na tym samym miejscu.
Neverli?, pomyślałam. To niemożliwe aby to była ta sama delikatna istotka, która razem ze mną w tym samym czasie skończyła akademię. Jej także nauka zajęła tylko rok. Obie stałyśmy na równi, lecz po skończeniu nauki ja stałam się silniejsza, a zaś Nev staczała się powoli, nie podnosiła swojej mocy, chociaż... teraz coś w jej reiatsu było tak potężne, że gdyby nie to, iż także jestem potężna - straciłabym moc aby oddychać. Czy to możliwe aby Never, aż tak się zmieniła?
- Ryu - wyszeptał Ichigo.
Chłopak przysunął się do mnie i stanął tak, by mój wzrok nie padał w miejsce, gdzie ówcześnie stała sylwetka Juushiro. Ja i tak podniosłam głowę nieco wyżej tak by ujrzeć cokolwiek - bez skutków - jestem za niska, stwierdziłam w głowie.
To wszystko wyglądało dziwnie, a także miałam trochę wątpliwości co do tego co oznajmił Genryusai, lecz nie miałam dowodów na jego kłamstwo. Coś w głębi krzyczało we mnie słowa Neverli sprzed roku, gdy po raz ostatni dano mi ujrzeć na wolności - Seireitei i niebo wiszące nade mną.
"Neverli stała nieopodal mnie, przyparta do muru z podbródkiem uniesionym ku górze i oczami błądzącymi po błękicie nieba. Jej twarz była wyraźnie obojętna, lecz w oczach dostrzegałam tą dzikość, która była obecna za każdym razem, gdy ją spotykałam. Ręce miała skrzyżowane na piersi, a usta wygięła w gorzki uśmiech.
Dostrzegła mnie, pomyślałam. Zawsze, gdy orientowała się, iż ktoś ją obserwuje robiła taką minę. Był to wyuczony już przez nią gest.
Jej oczy powoli i drapieżnie wędrowały ku mojej sylwetce. Znałam te oczy tak długo, że mogłam z nich wyczytać wszystko, ale nie dzisiaj, dziś było w nich wiele iskier dotąd mi nieznanych - groźnych i niepodatnych na moje słowa.
- Neverli - rzekłam cicho. - co tu robisz?
- Przyszłam się pożegnać i...
Nie dałam jej dokończyć, ponieważ podbiegłam do niej i przytuliłam ją mocno. Nev była moją najlepszą przyjaciółką. Znałyśmy się tak dobrze, iż mogłam powiedzieć o niej wszystko. Po prostu.
- Czemu odchodzisz? - spytałam.
Dziewczyna spięła się, ale po jakiejś sekundzie rozluźniła i otuliła mnie ramieniem.
- Ryunne, to nie jest normalne co się dzieje w Soul Society, a dzieje się źle i to... że chcą cię usunąć sobie z drogi, bo masz za dużą moc - co to za banalne wytłumaczenie? Nie wybaczę im tego, rozumiesz? To nie fair, ale... nie chciałam o tym z tobą porozmawiać. Teraz jest ważniejsza sprawa.
Odsunęła mnie od siebie i spojrzała mi prosto w oczy. Przytrzymała moje ramiona - mocno i kurczowo.
- O co chodzi, Never? - dopytywałam prawie szeptem.
- Ryu, jeżeli kiedykolwiek uda ci się powrócić do Soul Society pamiętaj, że jeśli będziesz potrzebować pomocy zawsze, gdzieś będę w pobliżu. Zawsze pomogę najlepszej przyjaciółce, zawsze, rozumiesz? I mam taką nadzieję, iż jakoś wykombinujesz powrót, choć nie będziesz o tym wszystkim pamiętać - puściła moje ramiona i wyprostowała się zakładając ręce na boki. Uśmiechnęła się szeroko. - jesteś tak bystra jak ja, może nawet bardziej. Jesteś silniejsza ode mnie - i to jest prawdą. Możesz zdziałać jeszcze wiele, dlatego ufam ci bezgranicznie. To jak jesteśmy związane tu będzie oznaczać związanie tam - wskazała dłonią na Bramę Senkai. - Ta przyjaźń to wieczność Ryunne"
Obraz pojawiał się przed moimi oczami tak wiele razy, że nie mogłam wytrzymać i zatoczyłam się do tyłu. Neverli, to ta Neverli, która zawsze była tą osobą, która w każdej sytuacji wyciągała pomocną dłoń. Zawsze pojawiała się znikąd. Czasami stawała się niewidzialna - w oczach obserwatorów. Nikt nie dostrzegał w niej szczerej nienawiści do Soul Society, aż do wtedy, gdy postanowiła odejść. Zdradziła nasze szeregi, lecz nie wstąpiła do żadnego z naszych wrogów, stała się po prostu kolejnym oddzielnym rozdziałem nieprzynależącym do ówczesnych przeciwników tego świata. Ukazała, że mają kolejną przeszkodę do usunięcia.
- Ryunne...
Usłyszałam głos Ichigo tuż przy uchu i zorientowałam się, iż zamiast upaść na podłogę spoczywałam w jego ramionach.
Odwróciłam leciutko głowę w jego stronę i rozluźniłam się widząc te brązowe, przerażone oczy, w których można było dostrzec także spokój.
- Ichigo... ja...
Nie mogłam wydać z siebie jakiegokolwiek dźwięku, ponieważ za posturą chłopaka pojawił się mój ojciec ze złym wyrazem twarzy.
Słyszałam jak na korytarzu ktoś biegnie, a potem wpada do pomieszczenia wyhamowując gwałtownie. Spojrzałam tam i dostrzegłam Renji'ego oraz Ruki'ę wpatrzonych w Kapitana Głównodowodzącego. Sam Genryusai rzucił im tylko przelotne spojrzenie.
- Ryunne Kenpachi, odroczę wyrok, ale - zatrzymał się na chwilę spoglądając spod przymróżonych oczu na mojego ojca. - przez najbliższy rok twoje miejsce będzie w Świecie Ludzi, w Karakurze. Razem z Kuchiki Ruki'ą i Kurosaki Ichigo będziesz utrzymywać tam porządek. Oczywiście masz zezwolenie na przebywanie w Soul Society, ale pod jednym warunkiem...
- Że nigdy nie użyję swej mocy na terenach Soul Society oraz Świata Ludzi - dokończyłam spuszczając wzrok na ziemię i splatając dłonie.
- Masz zezwolenie tylko i wyłącznie na shikai chyba, że... będziemy w krytycznej sytuacji i będzie potrzebny każdy kto ma ogromną moc - oznajmił.
Uśmiechnęłam się lekko i podniosłam głowę do góry. Wykrzywiłam usta gorzko i lekko zaśmiałam się.
- To i tak lepsze niż życie w niepewności, że kiedyś odzyskasz to co miałeś, teraz przynajmniej wiem, iż mogę bez żadnego lęku kroczyć po tym świecie. Teraz tak na prawdę odzyskałam wszystko co oczekiwałam. Odzyskałam wolność i dziękuję za to nie tobie Kapitanie Głównodowodzący, lecz mojej małej przyjaciółce Neverli. To dzięki niej przekonałeś się do tego, choć nadal masz wątpliwości co do swojego wyboru.
Mężczyzna odwrócił się na pięcie i bez żadnego słowa wyszedł z pokoju omijając Ruki'ę oraz Renji'ego, którzy ze zdziwieniem w oczach przyglądali się całemu zdarzeniu.
- Teraz czeka nas tylko oficjalne pozwolenie na powrót - orzekła Unohana.
Odwróciłam głowę w jej stronę.
- Nie wiem po co wędrowałam po kapitanach - mogłam wezwać Neverli i poprosić ją o zagranie takiej sceny.
Pani kapitan zrobiła oszołomioną minę.
- Wtedy to wszystko byłoby oparte na kłamstwie - powiedziała.
- Tylko żartowałam... - rzekłam pod nosem.
Tylko żartowałam. Nie posunęłabym się do takiego czynu. To wszystko byłoby fałszerstwem. Byłabym nieuczciwa wobec wszystkich. Takie coś nie dałoby mi życia w spokoju. Moje sumienie krzyczałoby nadmiernie w moim umyśle. Nie chciałabym tego.
Czułam się jak ptak wznoszący się na skrzydłach z powietrza. Jak woda brnąca korytem rzeki. Jak księżniczka na wieży, która spotkała księcia na białym koniu. To uczucie nie równało się z niczym. Było delikatne, ale zarazem mocne.
Trwaliśmy tak do momentu, gdy jeden z Shinigami nadzorujących powrót do Świata Ludzi odchrząknął zwracając naszą uwagę.
Oboje sapiąc z pożądania odwróciliśmy się w jego stronę. Był to jeden z tych typowych, słabych Shinigami bez przyszłości i choć szansy uzyskania Bankai.
Zdenerwowany i cały spocony drżącą dłonią przejechał po krótko ściętych włosach. Najwyraźniej był bardzo słaby, że w naszym otoczeniu już popadał w kakofonię bólu i cierpienia przez naszą niekontrolowaną moc ulatniającą się z nas. To prawda. W momencie pocałunku wypuszczaliśmy moc, nie kontrolowaliśmy jej. Dlatego też po krótkim spojrzeniu na zebranych zgadłam, że większość z nich była zdenerwowana i zachowywała się jak ten chłopak.
- Hmm... Kurosaki-kun będę musiał wpadać do Karakury co jakiś czas aby sprawdzić, czy na pewno nie zrobiłeś krzywdy mojej córce.
Na dźwięk głosu mojego ojca spojrzeliśmy w bok by go ujrzeć. Wyglądał tak jak zawsze, a na twarzy widniał szeroki uśmiech.
- Hah, wiesz mam nadal nadzieję na jakąś małą bitwę! - wykrzyknął zuchwale.
Ichigo zaśmiał się pod nosem.
- Chyba nawet wiem kto wygra, Zaraki! - powiedział unosząc nieco głos.
Ojciec ruszył w naszą stronę i stojąc już na przeciwko nas ułożył rękę na ramieniu Kurosaki'ego. Zrobił kamienną minę i wypowiedział słowa, o których nie mogłabym się spodziewać po nim.
- Opiekuj się moją córką, Ichigo-kun - wyszeptał. - i dbaj o nią na czas póki nie wróci pod moją opiekę.
- I tak też uczynię Kenpachi! - obiecał.
Zwróciłam oczy w stronę Zastępczego Shinigami, który wpatrywał się w mojego ojca z wielkim zainteresowaniem i zdziwieniem.
- Oto-san! Będę tęsknić! - powiedziałam.
Rzuciłam się na tatę wtulając się w muskularny tors. Oplótł mnie ramionami i pogłaskał po głowie.
- Na szczęście mogę do ciebie w każdym wolnym czasie przyjść, a teraz moi drodzy - Brama Senkai stoi otworem!
Spojrzałam na ojca ostatni raz z uśmiechem na twarzy i pogodnym wyrazem twarzy, i zapamiętując wszelki szczegół, chwytając rękę Ichigo weszliśmy w światłość.
- Teraz jeszcze trochę i mogę wrócić na zawsze - szepnęłam przekazując tą wiadomość tylko dla siebie.
niedziela, 13 kwietnia 2014
Wiadomość i link xD
niedziela, 22 grudnia 2013
ZAWIESZAM BLOGA!
Tak jak w tytule, zawieszam bloga na czas nieokreślony, ponieważ moja wena sięgnęła zenitu i nic z niej na tą chwilę nie wycisnę, ale gwarantuję powrót na początek 2014 :33
A teraz życzę wam Wesołych Świąt, dużo wymarzonych prezentów oraz ciepłej rodzinnej atmosfery oraz Szczęśliwego Nowego Roku, który przyniesie wam wiele nowych możliwości i wydarzeń :)
Całuski :**