A jednak - napisałam. Coś dzisiaj mnie naparło napisanie może to, że przez dzisiejszy dzień myślałam tylko o Ryu i Ichim? Nie wiem, ale jest długo oczekiwany rozdział, a więc - zapraszam do lektury!
"Ona była pierwsza i w moich oczach ostatnia, choć miałem jeszcze długie życie przed sobą."
Szliśmy do baraków jedenastego oddziału, ponieważ robiło się późno. Słońce zachodziło rzucając różnokolorową poświatę na niebo tworząc obraz jak z bajki. Przypomniały mi się dni w Karakurze, gdy tak na prawdę ta gwiazda wyglądała poważnie, a tutaj jej promienie rozsiewały się po całym Soul Society, takie wesołe promyki i ciepłe zarazem. Tutejszy świat był piękniejszy. Było tu tak wiele niezwykłych miejsc, które niegdyś kochałam i znałam niczym własną kieszeń.
Wyciągnęłam rękę ku niebu z chęcią dotknięcia błękitnego płótna umalowanego różem, pomarańczem, czerwienią, żółcią oraz fioletem. Zapragnęłam stanąć i zacząć wpatrywać się w tą piękną część dnia...
Poczułam na nadgarstku czyjąś zaciśniętą dłoń. Spojrzałam na niego przymrużając oczy.
Ichigo wpatrywał się we mnie z uśmiechem na twarzy. Przekrzywił głowę lekko w prawo, spoglądając mi prosto w oczy.
Moje usta samowolnie wygięły się w uśmiechu.
- Idziesz? - zapytał cicho.
Rozejrzałam się dookoła. Nie dostrzegłam nigdzie ani Renji'ego ani Ruki. Oboje zniknęli mi z oczu.
Chciałam się go zapytać, gdzie oni się podziali. Już miałam wydobyć z siebie pierwsze litery, gdy jego palec wylądował na moich ustach. Przymknęłam je i patrzyłam na niego z ciekawością, która zapewne malowała się na mojej twarzy.
- Poszli do Zaraki'ego poinformować go, iż porwałem cię na jakiś czas - wytłumaczył.
Wyprostował się i chwycił moją dłoń. Zdjął palca z moich warg i zaśmiał się cicho zamykając oczy i wyszczerzając się w pięknym, szerokim oraz szczerym uśmiechu.
- A czy porwanie nie jest przestępstwem? - zapytałam zakładając ręce na piersi na krzyż.
- W moim wykonaniu nie, Ryu - szepnął zniżając głos.
Zniżył swoją twarz do mojej przybliżając się niekomfortowo blisko. Czułam jego oddech na swojej twarzy.
Spoglądaliśmy sobie prosto w oczy. Nasze czoła były o siebie oparte, a ręce miał na moich ramionach. Przy nim czułam się potwornie niska, on musiał, aż tak bardzo zniżać swoją twarz. Włosy opadły mu tak, że stykały się z moją delikatną skórą.
Nasze usta tak blisko.
Nasze serca tak blisko.
Nasze ciała tak blisko.
Nasze oczy tak blisko.
Nasze oddechy tak zmieszane.
Panikowałam bardziej niż przy naszym pierwszym zbliżeniu. Moje serce tak łomotało, a oddech miałam niespokojny.
Zamiast złożyć pocałunek na moich ustach, jego ciepłe, miękkie wargi ucałowały moje rozpalone czoło. Trwaliśmy tak w bezruchu przez parę minut, aż chłopak ścisną mocno moją dłoń i pociągną w znaną mi stronę - Wzgórza Sōkyoku*, na którym tradycyjnie odbywały się egzekucje Shinigami łamiących prawo.
************
Chciałem zaprowadzić ją na wzgórze i spędzić z nią wieczór. Pragnąłem opowiedzieć jej o tym, że potrafię się hollowfikować, ale także coś wewnątrz mnie miało ochotę na poznanie mocy Ryunne. Zastanawiało mnie jak wygląda jej Shikai oraz Bankai, a także to jak wielką ma moc. Z tego co mówił Urahara - moc Ryu była większa niż samego Kapitana Głównodowodzącego, dlatego też fascynowała mnie ta dziewczyna. Ale... nie chciałem tylko po to spędzić z nią czasu... chciałem po prostu być blisko niej... znów ją pocałować...
Byliśmy u stóp wzgórza przy, którym przypomniałem sobie dzień, w którym osiągnąłem Bankai oraz pokonałem Byakuyę, a także pojawił się mój wewnętrzny Hollow. Niepamiętny dzień, dzień, który na zawsze utkwi w moi sercu. Wtedy uratowałem Rukię i byłem z siebie dumny. Wtedy Aizen, Tousen oraz Gin oświadczyli, że odchodzą z Seireitei do Hueco Mundo, a także Aizen "wyjął" z Rukii Hougyoku**. Ten dzień uświadomił mi, że nie jestem niesamowicie silny. Gdy moje ostrze zderzyło się ze skórą Aizena nawet nie zostawiło zadraśnięcia, w tym momencie byłem bezsilny.
- Po co tu przyszliśmy? - wyszeptała Ryu ściskając mocniej moją dłoń.
Spojrzałem w jej stronę i uśmiechnąłem się. Przed paroma minutami zaszło słońce, a całą okolicę otulał mrok rozświetlony jasnym światłem rzucającym od lamp. Ryu także była pochłonięta przez czerń, lecz widziałem te jej niebieskie oczy, które wszędzie bym dostrzegł.
- Chcę trochę pobyć w tym miejscu... ono przypomina mi o pozytywnych, ale także negatywnych zdarzeniach - odpowiedziałem.
Dziewczyna kiwnęła nieznacznie głową, ale jej ślepia spoczęły ponownie na mnie.
- Ichigo, jakie zdarzenia? - zapytała.
Spojrzałem w niebo pokryte szarymi chmurami, a po chwili moje oczy spoczęły na jej twarzy.
Westchnąłem i podszedłem do niej łapiąc ją za obie ręce, ale nie spoglądałem na nią tylko na swoje nogi. Swoimi palcami jeździłem po jej delikatnych i miękkich dłoniach, które w dotyku były niczym delikatny kwiat sakury.
- Ryu, ty... - zaciąłem się, ale zebrałem siłę w sobie aby mówić dalej. - nie wiesz o mnie za dużo. Nawet nie masz pojęcia o tym kim tak na prawdę jestem, jaką mam moc...
Przerwała mi podnosząc mój podbródek do góry dłonią, którą wyswobodziła z mojego uścisku. Na jej twarzy widniał lekki uśmiech. Stanęła na palcach i... pocałowała mnie z trudnością w czoło, ponieważ dzieliło nas wiele centymetrów. Byłem od niej o wiele wyższy, a ona u mojego boku wyglądała niczym elf, lecz w porównaniu z Rukią była o wiele większa. Rukię można by uważać za chochlika bądź dziecko, które gania gdzieś pomiędzy twoimi nogami, ale zaś Toushiro był jeszcze mniejszy - to taki mały, biały robak. Biały Robak - Hitsugaya.
Ryunne mógłbym uznać za wysoką, ale nie chciałem. Drobna Ryu mi wystarczała. Tylko jej chciałem. Tylko w jej oczy pragnąłem spoglądać. To ona dodawała mi odwagi do miłości, ponieważ nigdy nie kochałem nikogo spoza rodziny. Ona była pierwsza i w moich oczach ostatnia, choć miałem jeszcze długie życie przed sobą.
- Ichigo... - wyszeptała mi do ucha stojąc na palcach.
Nie dzieliły nas centymetry, nie dzieliła nas próżnia. Po prostu byliśmy blisko. Staliśmy niczym posągi słuchające bicia serca drugiej osoby. Wciągaliśmy swoje zapachy aby zapamiętać je na wieczność. Napawaliśmy się każdym zetknięciem się gołej skóry. Staliśmy wtuleni w siebie. Nie potrafię wytłumaczyć kiedy otuliłem ją swoimi ramionami albo kiedy ona to zrobiła. Instynkt, pomyślałem chowając twarz w jej włosach.
- Nie muszę wiedzieć o tobie niczego, a i tak cię kocham - rzekła półgłosem tworząc wibracje na moim uchu pod wpływem jej słów. - Wiedz, że nawet najstraszniejsza prawda mnie nie odstraszy, bo... - zacięła się.
Czułem jak robi się cała gorąca. Zesztywniała. Odciągnąłem ją od siebie i ujrzałem, że z jej oczodołów sączy się bordowa krew. Dziewczyna była oblana potem, a ja panikowałem.
- Ryu! - wrzasnąłem nieopanowany.
Córka Kenpachiego dostała drgawek, a z jej buzi zaczęła wylewać się krew. Bez zastanowienia nad tym co robię prędko wziąłem ją na ręce i skierowałem się w stronę baraków czwartego oddziału. Nie obchodziło mnie to, że w ten sposób możemy się zdradzić. Teraz interesowało mnie tylko i wyłącznie życie dziewczyny, która była dla mnie całym życiem.
Użyłem shunpo i niespokojny wkroczyłem na teren kapitan Unohany.
*Wzgórze Sōkyoku - jest charakterystycznym, dużym, skalistym płaskowyżem, mieszczącym się w centrum Seireitei, w Soul Society, gdzie oferuje widok na Senzaikyū(忏 罪 宫, Wieża Żalu).
** Hōgyoku (崩玉, Klejnot Zniszczenia) jest unikalną substancją w formie małej kulki, która była stworzona w celu zatarcia granicy między Shinigami i Hollowami oraz przyznanie innych mocy.